Wstrząsający materiał wyemitowała telewizja NDR. Pracownicy do spraw imigrantów mają pełnić role pośredników pracy, a sami uchodźcy w wielu przypadkach traktowani są jak woły robocze.
Reporterzy NDR mieli przeprowadzić własne śledztwo dziennikarskie. Badali los uchodźców w Saksonii i Saksonii Anhalcie, a także w wielkich metropoliach: Hamburgu i Berlinie. Doszli do ponurych wniosków: życie uchodźców w Niemczech nie jest bynajmniej usłane różami, a nawet dalekie jest od spokojnego życia obywatela na skromnym zasiłku. Uchodźcy często godzą się podejmować pracę poniżej minimalnego wynagrodzenia – są wykorzystywani, podobnie jak w Polsce przybysze ze wschodu.
Służby celne mówią o co najmniej 10 przypadkach odkrycia nielegalnie i ponad siły pracujących uchodźców w ciągu miesiąca. W Berlinie i Dolnej Saksonii widełki są szerokie i wahają się od 10 do 50 procent – w najbardziej optymistycznym wariancie więc 100 tys. imigrantów przyjeżdża do Niemiec, by zasilić szarą strefę. Naukowcy z Linzu i Tybingi szacują, że spośród przybyszy, którzy pozwolenie na pobyt dostali w 2015 roku, na czarno i za rekordowo niskie stawki pracuje 300 tys. imigrantów.
Reporterzy NDR alarmują, że w proceder często bywają zamieszani urzędnicy z ośrodków dla uchodźców.