Dymitr ma 11 lat. Latem wraz z rodzicami przyjechał do Polski. Jego rodzina uciekła ze wschodu Ukrainy przed wojną. Chłopiec codziennie jest bity i dręczony psychicznie. Dyrektorka szkoły bagatelizuje problem, wskazując, że ofiara drażni napastników nieznajomością języka polskiego. Nie zgodziła się również na przeniesienie go do innej klasy.
Sytuacja ma miejsce w Szkole Podstawowej nr 4 na poznańskim Świerczewie. Placówka deklaruje na swojej stronie internetowej, że jednym z jej priorytetów jest zapewnienie dzieciom bezpieczeństwa i komfortu nauki. W szkolnych murach podobno panuje „klimat współpracy, wzajemnego szacunku, przyjaźni i dialogu”. Przypadek Dymitra pokazuje jednak, że owe wartości nie zawsze znajdują odzwierciedlenia w praktyce.
Dymitr nie mówi jeszcze po polsku, gdyż na zajęcia uczęszcza dopiero od września br. Mimo braku znajomości języka jest kontaktowy i lubi zagadywać kolegów i koleżanki. Ci jednak upatrzyli sobie w nim ofiarę. – Nie chodzi sam do toalety, bo boi się, że go pobiją. Ale i tak dopadają go w szatni, na korytarzu. Jest bity i kopany. Ostatnio wylali mu za koszulkę sok – mówi reporterowi poznańskiej „Gazety Wyborczej” jedna z uczennic.
Sprawa trafiła do dyrekcji za sprawą rodziców dzieci z innych klas.
– Chłopiec jest nadal nękany. Biją go przed szkołą i w środku. Odbywa się regularne polowanie, bo kolegom nie odpowiada, że mówi w obcym języku. Moje dzieci często widują go zapłakanego. Córka próbowała go bronić, ale sama dostała w skórę – opowiada „Wyborczej” Igor Swinarski, ojciec dziecka, które chodzi do SP nr 4.
Małgorzata Pospieszna, dyrektorka szkoły przyznaje, że faktycznie przypadki stosowania przemocy wobec Dimy miały miejsce – Sprawa była omawiana na zebraniu rodziców i na lekcjach wychowawczych. Od listopada pedagog prowadzi warsztaty o radzeniu sobie z emocjami. Odbył się też klasowy konkurs „Dobry kolega, koleżanka”, którego celem było propagowanie postaw koleżeńskich – wymienia.
Dyrektorka do całej sprawy podchodzi jednak z zadziwiającym lekceważeniem.
– To nie jest jakiś wielki konflikt. Bójki, zaczepki – tak to z chłopakami w tym wieku bywa – uważa, sugerując zarazem, że część winy leży również po stronie prześladowanego: – Trochę prowokuje. Podchodzi do innych uczniów na przerwie, zaczepia ich. Chce nawiązać kontakt, ale nie rozumie i nie mówi po polsku. A oni po prostu nie chcą z nim rozmawiać – relacjonuje Pospieszna.
Podobną wersję od dyrektorki usłyszeli przedstawiciele kuratorium oświaty. – Pani dyrektor poinformowała nas, że to normalne konflikty, które zdarzają się wśród dzieci w tym wieku. W szkole odbyły się już zajęcia na temat tolerancji. Uznaliśmy te wyjaśnienia za wystarczające – Przemysław Foligowski, dyrektor lokalnego oddziału tej instytucji.
Pospieszna powiedziała dziennikarzom „Wyborczej”, że nie było tematu przeniesienia chłopca do innej klasy, gdyż nikt z takim wnioskiem nie wystąpił. Z dyrektorką nie zgadza się Igor Swiniarski.
– Nieprawda. Rodzice, którzy dowiedzieli się o tym, zaproponowali przeniesienie do równoległej klasy, gdzie uczą się ich dzieci. Dyrektorka się nie zgodziła. A chłopiec nie jest szturchany, tylko bity – tłumaczy.
Procederem w poznańskiej szkole jest oburzona Marina Hulia, nauczycielka i działaczka społeczna, specjalizująca się w udzielaniu wsparcia dzieciom uchodźców.
– To trwa za długo. Trzeba uświadomić kolegom Dymitra, że dzieci na Ukrainie są takie same, jako oni. Nie chodzi o robienie konkursów i pisanie sprawozdań. Trzeba zająć się z empatią tym konkretnym dzieckiem. Chłopiec powinien być też zdiagnozowany, czy nie cierpi na zespół stresu pourazowego – wylicza pedagożka.
[crp]Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Ta informacja została zmyślona przez „Gazetę Wyborczą”. Tutaj info nt. tej manipulacji na którą Strajk.eu dał się nabrać:
http://www.kresy.pl/wydarzenia,spoleczenstwo?zobacz/gazeta-wyborcza-w-poznanskiej-szkole-uczniowie-bija-chlopca-z-ukrainy-dyrektor-i-rodzice-zaprzeczaja#
Po co on chodzi do szkoły skoro nic nie rozumie na zajęciach, w wieku 11 lat dzieci umieją już pisać i czytać. Powinien chodzić na prywatne zajęcia z języka dopiero potem do szkoły, przecież on nie zda żadnej klasy …
Skąd idiotyczny pomysł, żeby dziecko, które nie mówi i nie rozumie po polsku skierować do szkoły?????? Co niby ma z niej wynieść?
A to polska wlasnie