W dodatku do „Gazety Wyborczej” – „Duży Format” ukazała się publikacja ujawniająca kolejny pedofilski skandal w łonie Kościoła.

fot. wikimedia commons

Publikacja „Wyborczej” opowiada makabryczną historię polskiej rodziny skonstruowanej wg jednego z przeważających w kraju modeli, tj. wódki i przemocy. Ofiarą sutannianego pedofila stała się 12-letnia dziewczyna, dziecko dwoje socjopatów. Wypatrzywszy swoją ofiarę ksiądz odwiedził jej dom rodzinny i przekonał jej rodziców, że udzieli wsparcia im i ich córce przenosząc ją do innej szkoły, z internatem, gdzie będzie miała zapewnione stosowne warunki do edukacji i rozwoju. Okazało się jednak, że nie ma żadnego internetu, a dziewczyna została umieszczona w opróżnionym mieszkaniu matki księdza.

Tam właśnie doszło do pierwszego, wyjątkowo brutalnego gwałtu. Ofiara opisuje swoje przeżycia i twierdzi, że były tak drastyczne, że w myślach błagała o powrót do matki, której wcześniej z wzajemnością nienawidziła. Później, dziewczyna gwałcona była wielokrotnie, bita, poniżana, szprycowana niewiadomymi lekami. Pomimo gróźb ze strony księdza, jego ofiara postanowiła ujawnić wszystkie wydarzenia i zgłosiła się do pedgaożki w świetlicy środowiskowej w miejscowości, w której mieszkali jej rodzice przy okazji jednej z wizyt w domu. Dzięki przytomności pierwszej powiadomionej osoby sprawa natychmiast trafiła na policję i do PCPR. Przysłana stamtąd pracownica socjalna podjęła rozmowę z rodzicami ofiary w jej obecności. Skutek był taki, że dziewczyna została uderzona w twarz, a jaj matka odmówiła przyjęcia do wiadomości informacji na temat jej wykorzystywania przez księdza. Zabrano ją więc z domu i umieszczono w sierocińcu. W końcu doszło do procesu.

– Ksiądz Roman traktował dziewczynkę jak niewolnicę, jak rzecz. Zaplanował swoje działania. Stopniowo izolował dziecko od rodziny oraz przyjaciół. Założył jej w telefonie GPS, aby sprawdzać, gdzie się znajduje. Kontrolował jej billingi w telefonie komórkowym. Cynicznie wykorzystał jej sytuację psychiczną oraz finansową. Prawdopodobnie skutki Kasia będzie odczuwała przez całe życie. O wysokiej demoralizacji ks. Romana może także świadczyć treść rozmów na Gadu-Gadu – uzasadniał wyrok sędzia.

Sprawa miała miejsce w odległym 2009 r. jednak teraz okazuje się, że jej finał jest zupełnie inny niż ten sygnalizowany na sali sądowej. Akrobatyka prawna i procesualna adwokatów księdza doprowadziła szybko do zmniejszenia kary. Teraz ksiądz Roman B. jest – wg ustaleń autorki reportażu – jest normalnym funkcjonariuszem kościoła w Puszczykowie koło Poznania.

Dziennikarka poprosiła o komentarz prof. Monikę Płatek.

Monika Płatek / Źródło: Facebook.com

– Ostateczny wyrok dla ks. Romana był wyrazem pogardy dla krzywdy wyrządzonej ofierze, a po trosze i dla prawa. Ksiądz dobrze wiedział, co robi. Wybrał 12-latkę opuszczoną przez rodziców, a przez to łatwą do zastraszenia i podporządkowania. Jeśli czuł pociąg do dziewczynek, mógł się wcześniej leczyć, prosić o skierowanie do innej pracy, szukać pomocy u przełożonych. Nie zrobił tego i sądy o tym wiedziały. Ksiądz miał wiele miesięcy na zaprzestanie przestępstw seksualnych, ale je kontynuował. Powinien więc otrzymać karę w górnych granicach, czyli 12 lat. Mimo to, bez wysłuchania pokrzywdzonej, dwukrotnie złagodzono gwałcicielowi karę. Sądy nie zadbały nawet, by pokrzywdzona była prawidłowo reprezentowana – cytuje prawniczkę dziennikarka.

Całość reportażu można przeczytać tutaj.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. A dlaczego nie ma nazwiska tego „księdza”? Iść do tej parafii (pochodzę z okolić Mosiny) i zrobić z gnojkiem porządek !

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…