Premier Wielkiej Brytanii wciąż blefuje z pełnym przekonaniem powtarzając, że osiągnie porozumienie w sprawie brexitu i doprowadzi do wyjścia kraju z Unii Europejskiej w planowanym terminie 31 października. Tymczasem opozycyjna Partia Pracy zapowiada, że po wygraniu wyborów parlamentarnych rozpisze nowe referendum w sprawie brexitu.
Lider brytyjskiej Partii Pracy Jeremy Corbyn oświadczył dziś, że jeśli jego ugrupowanie wygra tegoroczne wybory do Izby Gmin i będzie dysponować, samodzielnie lub w koalicji, wystarczającą reprezentacją w parlamencie, to pierwszą decyzją w sprawie ślimaczącego się od 3 lat brexitu będzie rozpisanie drugiego referendum.
Przywódca laburzystów podkreślił, że Partia Konserwatywna w 2016 roku oszukała brytyjskie społeczeństwie twierdząc, że ma plan jak wyprowadzić kraj ze wspólnoty. W praktyce kolejne rządu torysów nie były w stanie nawet wypracować warunków na mocy których Wielka Brytania miałaby opuścić Unię Europejską, która zyskałaby akceptacje większości w parlamencie. Corbyn zaznaczył, że głosujący w pierwszym plebiscycie nie decydowali świadomie, bo nie byli w pełni poinformowani ani o konsekwencjach wyjścia z UE, ani też o warunkach na jakich miałoby to nastąpić. Obecnie idee nowego referendum popiera 52 proc. obywateli i obywatelek UK.
Premier Boris Johnson, który przegrywał w ostatnich kilkunastu dniach w Izbie Gmin głosowanie za głosowaniem przed kamerami odgrywa pewnego realizacji swojego planu, który zakłada opuszczenie wspólnoty z końcem października. Szef rządu twierdzi, że porozumienie z Brukselą w spornych kwestiach jest bliskie.
– Wczoraj byłem w Irlandii i rozmawiałem z naszymi irlandzkimi przyjaciółmi o tym, jak do tego doprowadzić. Pojedziemy też do Brukseli i będziemy rozmawiać z niektórymi europejskimi stolicami – mówił we wtorek.
Zaznaczył, że „jest sposób na osiągnięcie porozumienia, ale będzie wymagało dużo wytężonej pracy”.
Jednakże ostrzegł, że Wielka Brytania jest „gotowa na wyjście (z UE) bez takiego porozumienia” oraz że „jeśli będzie to absolutnie niezbędne, wyjdziemy bez niego”
„Całe to gadanie, że to niedemokratyczne, to błagam, stek bzdur” – skwitował Johnson.
Innego zdania są przedstawiciele brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości, który uważają, że zignorowanie woli Izby Gmin, które za sprawą przegłosowanej przez opozycję ustawy zakazała rządowi wyjścia bez porozumienia, będzie się wiązało z procesem i prawdopodobnym skazaniem obecnego premiera na karę więzienia.
W poniedziałek, po zatwierdzeniu przez królową Elżbietę II, w życie weszła ustawa mająca na celu zablokowanie brexitu bez umowy. Dokument ten zobowiązuje premiera do poproszenia o odłożenie terminu opuszczenia Wspólnoty, jeśli do 19 października parlament nie przyjmie żadnej innej wersji umowy w sprawie brexitu, poza porozumieniem wynegocjowanym już z Brukselą i trzykrotnie odrzuconym w Izbie Gmin. Ustawa otwiera też drogę do opóźnienia brexitu do 31 stycznia 2020 roku.
Również w poniedziałek Izba Gmin odrzuciła drugi wniosek Johnsona o rozpisanie przedterminowych wyborów parlamentarnych, które przedstawia jako jedyny sposób na przełamanie impasu w sporze między nim samym a parlamentem. Johnson mówił przed głosowaniem, że w przypadku odrzucenia wniosku w październiku pojedzie na szczyt UE z zamiarem osiągnięcia porozumienia, ale nie poprosi o kolejne opóźnienie brexitu.
Poniedziałkowe spotkanie Johnsona z premierem Irlandii Leo Varadkarem w Dublinie rządu obu państw oceniły w komunikacie jako konstruktywne, ale nie przełomowe. Rozmowy dotyczyły awaryjnego mechanizmu tzw. backstopu, który ma zapobiec powstaniu po brexicie twardej granicy między należącą do UE Irlandią a stanowiącą część Zjednoczonego Królestwa Irlandią Północną. Johnson domaga się od strony unijnej renegocjacji porozumienia o brexicie, w tym usunięcia z niego zapisu o backstopie; UE odmawia.
Przeprowadzenie brexitu 31 października br. było najważniejszą z obietnic złożonych przez Johnsona, który stanowisko premiera objął w lipcu.