Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg spotkał się w Kijowie z prezydentem Ukrainy Petro Poroszenko. To okazja do wymiany nic nie kosztujących zapewnień.
Stoltenberg uczestniczył w posiedzeniu ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, zaś Poroszenko z tego powodu posiedzenie uznał za „historyczne” a Stoltenberga – za „wielkiego przyjaciela Ukrainy”. Prezydent dodał, że ze względu na rosyjską agresję wzmocnienie NATO jest konieczne, a jednym z jego przejawów powinno być rozszerzenie składu Paktu o Ukrainę. Obiecał zorganizowanie w tej kwestii referendum. Jak donoszą sondaże, obecnie większość Ukraińców jest za.
Ze swej strony Jens Stoltenberg zapewnił, że „Kijów może polegać na NATO” i że „Sojusz udziela Ukrainie politycznego i praktycznego wsparcia”. Apelował też do obu stron o przestrzeganie porozumień mińskich. Jednak na briefingu obaj politycy oznajmili, że Ukraina nie jest gotowa na członkostwo w NATO, a NATO nie jest gotowe na jej przyjęcie.
Ukraina i NATO podpisały deklarację o umocnieniu współpracy wojskowo-technicznej.
Prezydent Ukrainy nie przepuścił okazji, by zaprezentować się jako polityk z wybiórczą pamięcią.
– Podjęta przez poprzednie władze decyzja o prowadzeniu polityki „pozablokowości” to przestępstwo wobec bezpieczeństwa i interesów strategicznych naszego państwa, kiedy to zniszczono siły zbrojne, gdy na łaskę okupanta zdano całe sektory obrony i bezpieczeństwa naszego państwa – grzmiał ukraiński prezydent.
Rzecz w tym, iż Petro Poroszenko nie tylko należał do grona najpotężniejszych oligarchów, którzy de facto rządzą Ukrainą – jest także uczestnikiem ukraińskiego życia politycznego od 1998 roku. W tym czasie był trzykrotnie deputowanym Rady Najwyższej Ukrainy, ministrem spraw zagranicznych oraz ministrem rozwoju gospodarczego i handlu w rządzie Wiktora Janukowycza. Jego surowa ocena „przestępstw poprzednich władz” brzmi w tym kontekście mało wiarygodnie.