Od kilku dni w kopalniach zachodniej Ukrainy trwają protesty robotników. Górnicy, którzy od kilku miesięcy nie otrzymali ani grosza należnej zapłaty, blokują drogi, a grupa najbardziej zdesperowanych odmówiła wyjazdu na powierzchnię po zakończonej zmianie.
Strajkujące kopalnie Czerwonohradska i Lisowa należą do państwowej spółki Lwiwwuhilla (Lwowski Węgiel), która po raz kolejny nie zapłaciła górnikom za pracę. Ostatnią wypłatę robotnicy zobaczyli w lipcu. W kolejnych miesiącach słyszeli już tylko obietnice, że „będzie lepiej”. Łączna zaległość zakładu pracy wobec załogi przekroczyła z początkiem grudnia 376 mln hrywien (ponad 56 tys. złotych).
Na najbardziej radykalną formę protestu zdecydowali się 7 grudnia górnicy z kopalni Czerwonohradska. 38 z nich po zakończeniu zmiany nie wyjechało na powierzchnię. Kolejna zmiana odmówiła z kolei zjazdu. Ostatecznie protest w tej postaci musiał zostać przerwany po 24 godzinach z powodu szybkiego pogarszania się stanu zdrowia uczestników.
Blokowali przejście graniczne
Pracownicy kopalni Lisowa protestowali w tej samej sprawie w inny sposób – blokując drogi wokół Czerwonohradu. Grupa robotników udała się w okolice przejścia granicznego z Polską i 9 grudnia przez kilka godzin utrudniała ruch. Inni górnicy pikietowali pod główną siedzibą Lwowskiego Węgla w Sokalu oraz przed siedzibą władz miasta Czerwonohradu. Domagają się, by natychmiast wypłacić im zaległe pieniądze. Część podnosi również hasła podwyżki wynagrodzeń, bo nawet gdy są one płacone na czas, to z trudem wystarczają na godne życie.
Kierownictwo państwowej spółki dotąd nie podjęło rozmów z górnikami. W wydawanych wcześniej komunikatach twierdzi, że odbiorcy węgla też zalegają z płatnościami i firma nie ma pieniędzy. Ratunkiem miałaby być kolejna transza pomocy z budżetu państwa.
Zaprotestują w Kijowie
Jak informuje na Facebooku Mychajło Wołyneć, przewodniczący Niezależnego Związku Zawodowego Górników Ukrainy, zaległości w płatnościach po stronie odbiorców węgla faktycznie istnieją. Tyle tylko, że ostatnio część z nich została uregulowana i pracownicy mogliby otrzymać chociaż część zaległych pensji. W ocenie związkowca władze Ukrainy nie mają żadnej koncepcji, co robić, by sytuacja się nie powtarzała.
– Rząd pieczętuje papiery, w gabinetach rządzących zrzucają odpowiedzialność z jednego na drugiego, a ludzie nic z tego nie mają – podsumowuje Wołyneć. – Do końca roku dług [we wszystkich państwowych spółkach górniczych – przyp. MKF] znów zbliży się do sumy 3 miliardów hrywien. Nasi jedynowładcy rozjadą się po kurortach, a górnicy i mieszkańcy regionów górniczych czy monomiast [ośrodków związanych z jednym zakładem – przyp. MKF] będą się martwić, czym nakarmić dzieci, co postawić na świąteczny stół.
Górnicy z zachodu i wschodu Ukrainy planują 14 grudnia wyruszyć do Kijowa, by dzień później przeprowadzić wielki protest przed siedzibami rządu i prezydenta. Jeśli nie otrzymają żadnych pieniędzy do 25 grudnia, zostaną bez środków na cały okres noworoczno-świąteczny, tj. do 10 stycznia.