Podziemny protest w kopalniach żelaza w Krzywym Rogu (południowo-wschodnia Ukraina) kontynuuje najbardziej zdeterminowana grupa górników. Protest w geście solidarności z nimi rozpoczęli kolejarze. I tylko prezydent Wołodymyr Zełenski, sam z Krzywego Rogu, udaje, że nie widzi protestów pracowników pod oknami swojej kancelarii.
Strajk w czterech kopalniach Krzyworoskiego Kombinatu Rud Żelaza (KZRK), pozostającego obecnie w rękach spółek kontrolowanych przez Ihora Kołomojskiego i Rinata Achmetowa, trwał od początku września. Robotnicy domagali się podwyższenia płac do równowartości tysiąca dolarów (obecnie zarabiają, w przeliczeniu, od ok. 1000 do 1400 zł), a także wymiany kierownictwa kopalni na takie, które będzie dbać o personel i sprzęt oraz respektowania norm bezpieczeństwa podczas pracy. W szczytowym momencie pod ziemią pozostawało ok. 300 robotników, a kolejna grupa, razem z rodzinami, protestowała w centrum Krzywego Rogu oraz pod siedzibą ukraińskiego prezydenta w Kijowie. Władający kopalniami i robiący na rudzie żelaza milionowe interesy oligarchowie nie mieli jednak zamiaru zgadzać się na poważniejsze ustępstwa.
27 września po kolejnej bezowocnej turze negocjacji przedstawiciele dyrekcji kombinatu powtórzyli wcześniejsze stanowisko: zgodzą się co najwyżej na podniesienie płac o 10-25 proc. zależnie od zajmowanego w kopalni stanowiska, i to pod warunkiem, że wszyscy protestujący wyjadą na powierzchnię. Wtedy też przedstawiciele przedsiębiorstwa mieli podpisać porozumienie gwarantujące uczestnikom protestu zachowanie pracy w kopalni. Tego dnia na zakończenie protestu zdecydowali się wyczerpani robotnicy z kopalń Gwardiejska i Ternowska; w pierwszej z nich niemal natychmiast wznowiono wydobycie, chociaż zarząd kopalni sugerował wcześniej, że za sprawą strajku trzeba będzie dokonać przeglądu i konserwacji urządzeń. 28 września podziemny strajk zakończyli również robotnicy z kopalni Rodina. Pozostała grupa ok. 30 górników i dwóch sygnalistek protestujących w kopalni Oktiabrska, która pierwsza dała sygnał do walki.
Nadal trwa również protest pracowników przed kancelarią prezydenta w Kijowie: codziennie około południa grupa robotników uderza kaskami o chodnik, na stałe wywieszone są plakaty „Nie zabijajcie górników”. Wołodymyr Zełenski ani nikt z jego współpracowników nie wyszedł do protestujących. Wcześniej we wrześniu w podobnej formie protestowali robotnicy z kopalni należącej do państwowej spółki Ukrenerho: wtedy prezydent przynajmniej się pokazał i obiecał, iż „znajdzie” pieniądze na pokrycie zaległych wynagrodzeń. W przypadku kopalń sprzedanych oligarchom Zełenski woli się nie wychylać.
Większą odwagą wykazali się robotnicy lokomotywowni w Krzywym Rogu, zrzeszeni w Wolnym Związku Zawodowym Robotników Kolejowych Ukrainy, którzy 28 września ogłosili włoski strajk. Formalnie niezgłoszony protest polegający na bardzo drobiazgowym wypełnianiu procedur bezpieczeństwa doprowadził 29 września do zablokowania wyjazdu 10 lokomotyw z zajezdni. Robotnicy nie ukrywają, jaka jest intencja ich działania: gdy do lokomotywowni przyjechała 29 września policja, zaniepokojona faktem, iż może zostać zachwiany transport produkcji z 44 zakładów przemysłowych, wyjaśnili, że solidaryzują się z kolegami z KZRK i chcą wywrzeć nacisk na dyrekcję kombinatu.
Robotnicy z krzyworoskiej lokomotywowni zwracają również uwagę, że tabor kolejowy, z jakim mają do czynienia, również powinien dawno zostać wymieniony lub przynajmniej gruntownie wyremontowany. Jego dalsza eksploatacja może stwarzać realne zagrożenie. Jak informuje ukraińska lewicowa organizacja Socialny Ruch, do protestu zamierzają dołączyć również kolejarze z lokomotywowni w Nikopolu oraz z Niżnodnieprowskiego węzła kolejowego.
Żałośnie nisko opłacani górnicy z krzyworoskiego zagłębia wydobywają rudę żelaza, którą oligarchowie eksportują przez łańcuch spółek zarejestrowanych za granicą, m.in. na Cyprze. Szacuje się, że Ukraina traci w ten sposób nawet 540 mln dolarów podatków rocznie, czyli kwotę porównywalną z pomocą rozwojową z Międzynarodowego Funduszu Walutowego.