Protesty górników z państwowej spółki Lwiwwuhilla (Lwowski Węgiel), które zaczęły się w ubiegłym tygodniu, dały pierwszy efekt: pracownicy mają otrzymać od ręki symboliczną część zaległych wynagrodzeń. Co z resztą? Tu rząd i kierownictwo firmy przerzucają się odpowiedzialnością.
Górnicy Lwowskiego Węgla pracują bez wypłaty od sierpnia. Co miesiąc słyszeli, że firma odzyska od odbiorców węgla zaległe płatności i wtedy się z nimi rozliczy. Stracili cierpliwość, gdy zaczął się zbliżać okres noworoczno-świąteczny, a ich wynagrodzenia nie nadchodziły. Od 7 grudnia pracownicy czterech kopalń Lwowskiego Węgla prowadzą akcje protestacyjne: w kopalni Czerwonohradska 38 górników przez półtorej doby protestowało pod ziemią, inni pikietowali pod siedzibą spółki w Sokalu i blokowali drogi regionalne.
13 grudnia Mychajło Wołyneć, przewodniczący Niezależnego Związku Zawodowego Górników Ukrainy, poinformował, że w trybie ekspresowym znalazły się jakieś pieniądze: górnicy mieliby otrzymać jeszcze tego samego dnia 17 proc. swojej zaległej pensji z października.
Co z resztą?
Natychmiast pojawiły się pytania, co z wypłatami za sierpień, wrzesień i listopad oraz pozostałą, przeważającą częścią październikowej pensji. Okazały się jednak one bardzo trudne tak dla dyrekcji państwowej firmy, jak i dla rządu Denysa Szmyhala, który regularnie musi tłumaczyć się, dlaczego zostawia zatrudnionych w budżetówce bez środków do życia. Premier ma już na takie okazje dyżurne wyjaśnienie: państwo działa dobrze, budżet systematycznie wspiera przedsiębiorstwa, które zalegają z wypłatami. Nie radzą sobie dyrektorzy i reszta kadry kierowniczej – mają być wobec nich zastosowane „środki dyscyplinarne”. Kierownictwo Lwowskiego Węgla odpowiada, że dotacje z budżetu są za niskie, a odbiorcy węgla zalegają z płatnościami.
Górnicy jadą do Kijowa
Dziś, 13 grudnia w centrum Lwowa i Czerwonohradu znowu odbyły się marsze protestacyjne. Kopalnie Czerwonohradska, Stepowa, Wełykomostiwka i Meżriczanska przerwały pracę. Na ich teren wchodzi tylko personel obsługujący maszyny zabezpieczające kopalnie przed zalaniem. Górnicy kolejnych zmian odmawiają zjazdu na dół. W tym tygodniu zamierzają natomiast ruszyć do Kijowa.
W ukraińskiej stolicy 16 grudnia pojawią się nie tylko robotnicy Lwowskiego Węgla. Z wypłatami zalegają również inne państwowe kopalnie, na południu kraju i w kontrolowanej przez Ukrainę części Donbasu. Robotnicy zamierzają zaprotestować przed siedzibą rządu przy ul. Bankowej, a następnie „odwiedzić” również parlament i prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Głowa państwa ukraińskiego udzielił niedawno obszernego wywiadu, w którym mówił o bezpieczeństwie energetycznym kraju i starał się brzmieć optymistycznie. O płace pracowników, które, nawet jeśli wpłyną na czas, są żałośnie niskie (po przeliczeniu ok. 1000 zł za miesiąc pracy w kopalni) na wszelki wypadek go nie zapytano.