Robotnicy z kopalni Nadija w Sosnowce (obwód lwowski) od pół roku nie zobaczyli wypłaty. Górnicy z Żowtnewej, kopalni w Krzywym Rogu, mają dość działań zarządu firmy, który, jak twierdzą, działa na jej szkodę, a pracowników zmusza do łamania zasad bezpieczeństwa, narażając ich na śmierć lub utratę zdrowia. Pierwsi rozpoczęli podziemny strajk tydzień temu, drudzy wczoraj, 3 września.
Strajk w Sosnowce zaczął się w piątek 28 sierpnia. Ok. 50 górników odmówiło wyjazdu na powierzchnię po zakończonej pracy i stwierdziło, że będą kontynuować protest pod ziemią, aż dyrekcja kopalni Nadija (Nadzieja) wypłaci załodze zaległe wynagrodzenia. Ostatnią wypłatę robotnicy zobaczyli w lutym. Od marca kilkuset pracowników przedsiębiorstwa słyszy tylko obietnice o rychłej spłacie długu, który łącznie wynosi ok. 50 mln hrywien (ok. 7 mln złotych). Górnicy dodatkowo boją się, że zanim dostaną zaległe pieniądze, kopalnia zostanie zlikwidowana i wtedy odzyskanie niewypłaconych wynagrodzeń stanie się całkowicie niemożliwe. Uruchomiona w 1962 r. Nadija jeszcze w 2001 r. została wpisana na listę kopalni przeznaczonych do likwidacji z powodu wyczerpywania się złóż węgla. Dlatego w kolejnych latach nie miała możliwości ubiegania się o państwową pomoc.
W środę 2 września do kopalni zjechali pracownicy medyczni, by zbadać kondycję robotników – ciągłe przebywanie pod ziemią może mieć fatalne skutki dla zdrowia. 10 mężczyzn, u których stwierdzono podwyższone ciśnienie i ogólne pogorszenie stanu zdrowia, zdecydowało się wyjechać na powierzchnię. Jak informował na Facebooku 4 września Mychajło Wołyneć, przewodniczący Niezależnego Związku Górników Ukrainy, protest kontynuuje 16 osób. Jeśli ich walka nadal będzie ignorowana, są zdecydowani rozpocząć głodówkę.
Nadija jest spółką akcyjną, w której 100 proc. udziałów należy do państwa ukraińskiego. Firmą zarządza Ministerstwo Energetyki i Przemysłu Węglowego. W piątek 4 września Mychajło Wołyneć oraz deputowany Mychajło Bondar z frakcji Europejska Solidarność odbyli trzygodzinne spotkanie z wiceminister gospodarki Juliją Swyrydenko, podczas którego apelowali o jak najszybsze zrealizowanie postulatów górników.
– Staliśmy na stanowisku, że jedyną drogą do tego, by maksymalnie sprawnie rozwiązać problem protestujących, zakończyć protest, który jest niebezpieczny dla zdrowia i życia ludzi, jest wydzielenie pieniędzy na spłatę zaległych wynagrodzeń z rezerwowego funduszu rady ministrów. A dopiero potem zbadać przyczyny kryzysu. Przydałoby się zresztą zbadać nie tylko sytuację w kopalni Nadija – napisał Wołyneć, sugerując, że dramatyczna sytuacja robotników z Sosnowki nie jest w ukraińskim górnictwie wyjątkiem. Mychajło Bondar z mównicy Rady Najwyższej stwierdził, że według jego rachunków zaległości w wypłatach w tym sektorze to już 4 mld hrywien.
Zarządzająca państwowymi kopalniami spółka Minenerho zwróciła się do rządu z prośbą o pożyczkę 51 mln hrywien z państwowych rezerw, przekonując zarazem, że za kryzys w Nadiji odpowiada poprzednia dyrekcja kopalni.
Z kolei w czwartek 3 września na powierzchnię nie wyjechało po pierwszej, nocnej zmianie 12 górników z kopalni Żowtnewa (Październikowa) w Krzywym Rogu, wchodzącej w skład spółki akcyjnej Kryworiźkyj Zaliznorudnyj Kombinat (Krzyworoski Kombinat Rud Żelaza). Następnie do protestu dołączyła grupa 17 robotników z kolejnej zmiany. Protestujący domagają się podwyżki wynagrodzeń, respektowania zasad bezpieczeństwa przy wydobyciu, a także zmiany zarządu firmy, który w ich przekonaniu działa na jej szkodę. Dyrekcja kopalni nie przeszkodziła górnikom z drugiej zmiany przyłączyć się do strajkujących kolegów, ale 4 września ogłosiła, że pracownicy mogą zostać siłą wywiezieni z kopalni, a dostęp do zakładu może zostać zablokowany, co uniemożliwi dostarczenie im wody i posiłku. Jak informuje Mychajło Wołyneć, groźby te miały najprawdopodobniej wywołać panikę i złamać protestujących, ostatecznie bowiem do kopalni dopuszczono osoby z wodą i żywnością dla strajkujących.
30 sierpnia w górniczych miastach na Ukrainie obchodzono wywodzący się jeszcze z czasów ZSRR Dzień Górnika. Na co dzień jednak górnicy muszą raczej walczyć o swoje podstawowe prawa i elementarną godność.