Po kolejnej próbie polubownego rozwiązania problemu blokady rosyjskiego „Sbierbanku”, prawicowi radykałowie obiecują, że nie ustąpią aż do pełnego zwycięstwa. Może ono być pyrrusowe.
Symbolem walki ukraińskich prawicowych „patriotów” jest „Sbierbank” z przewaga państwowego kapitału rosyjskiego, ale na ukraińskim rynku działają też jeszcze inne banki z rosyjskim kapitałem. Aktywiści Prawego Sektora i partii Korpus Narodowy – politycznej emanacji ochotniczego pułku „Azow”, rozpoczęli w połowie marca akcje protestu związane z istnieniem przedstawicieli rosyjskiego kapitału.
Zaczęło się od niszczenia bankomatów, potem niszczenia siedzib poszczególnych oddziałów, poprzez zamurowywanie okien i drzwi. Prezydent Ukrainy, Petro Poroszenko, którego wpływ na prawicową ekstremę jest żaden, jedyne, co mógł zrobić, to przyłączyć się do akcji prawicowców. Podpisał więc dokument o nałożeniu sankcji na kilka rosyjskich banków: „Sbierbank”, „VSbank”, „ProminvestBank”, „VTBbank” oraz „BMbank”.
Dzisiaj podano, że „Sbierbank” sprzedał swoją ukraińską córkę obywatelowi brytyjskiemu. To nie kończy jednak w żaden sposób akcji prawicowych organizacji, które obiecały, że będą dążyć do całkowitego usunięcia banków z ukraińskiego rynku. To może się udać. Z pożytkiem dla Ukrainy? Niekoniecznie. W 2016 roku rosyjskie firmy zainwestowały w ukraiński rynek 1,6 mld dolarów. Znaczna część tego to inwestycje rosyjskich banków. Po zwycięskiej akcji radykałów o tyle mniej więcej zmniejszą się wpływy do budżetu ukraińskiego państwa.
W sprawie utrudniania działań instytucji finansowych wypowie się w najbliższych dniach Międzynarodowy Fundusz Walutowy i OBWE, do których Rosja wniosła skargę na działania Ukrainy.