Site icon Portal informacyjny STRAJK

Ukraińska demokracja, czyli nic się nie zmieniło

Petro Porszenko, prezydent Ukrainy. Źródło: flickr.com/Global Panorama

Im bliżej końca kampanii wyborów prezydenckich nad Dnieprem (przypomnijmy – pierwsza tura głosowania wypada 31 marca), tym bardziej atmosfera polityczna gęstnieje, przybierając coraz bardziej brutalne i niedemokratyczne formy.

Do gry włączyły się aktywnie środowiska nacjonalistyczno-neofaszystowskie z tzw. ukraińskiego Korpusu Ochotniczego „Prawego Sektora” dowodzonego przez Andrija Biłeckiego. Ukraiński Korpus Ochotniczy „Prawego Sektora”, zbrojne ramię tej partii, to typowa bojówka i zarazem kolejna mutacja jednostek militarnych złożona z ochotników, którzy operowali w Donbasie. Zorganizowały one kilka spektakularnych manifestacji skierowanych głównie przeciwko kampanii wyborczej urzędującego prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki. Przeszkodziły mu w objeździe Ukrainy i organizowaniu wieców, na których obiecuje on, że w ciągu drugiej kadencji wprowadzi kraj do czołówki rozwiniętych państw świata, podniesie pensje i emerytury, no i oczywiście zwycięży w wojnie z Rosją na wschodzie Ukrainy, odzyska Krym i wprowadzi kraj do UE i NATO.

Obietnice mają rozmach, bo i opozycja przeciwko prezydentowi narasta – 10 marca wielki wiec w Kijowie zorganizował przeciwko prezydentowi Prawy Sektor, ale poczucie, że jego klan opanował większość stanowisk w administracji państwowej, wykracza poza skrajną prawicę. Takie jest mniemanie większości komentatorów życia publicznego nad Dnieprem różnych opcji. Kolejnym powodem niezadowolenia jest gigantyczna afera korupcyjna związana z handlem bronią i uzbrojeniem armii ukraińskiej, doposażeniem jej w sprzęt wojskowy i zyski związane z trwaniem wojny na wschodzie kraju (tzw. afera Ukr-Oborono-Prom-u). Klan Poroszenki jest bezpośrednio zamieszany w tę sprawę. Julia Tymoszenko zażądała publicznie rozpoczęcia procesu impeachmentu prezydenta w związku z tym skandalem.

Nacjonaliści czują się na Ukrainie na tyle pewnie, by zrywać kolejne wiece wyborcze Poroszenki. W Czerkasach, w ubiegłym tygodniu prezydenta zakrzyczano, zmuszono do zejścia ze sceny i ucieczki z wyborczego mitingu. Podobne wydarzenie miało miejsce następnego dnia w Żytomierzu. Kolejne spotkanie przedwyborcze w Czernihowie zorganizowano jako „niepubliczne”. Mimo to ochotnicy z Korpusu Narodowego i tak skutecznie je zakłócili. Następnego, w Łucku, już nie było. Spodziewają się równie „owacyjnego” przyjęcia prezydent pojechał …. do Donbasu, gdzie w mundurze polowym spotkał się z członkami batalionu Azow. Takie wyborczo-wojenne widowisko dla ludu.

Nagłe i agresywne rozerwanie związków między Poroszenką a nacjoszowinistami trzeba opisywać jako kolejny etap procesu rozpoczętego już na Majdanie. Te środowiska, które do tej pory wspierały Poroszenkę – z wzajemnością – dokonują kolejnego kroku ku dalszemu zorganizowaniu Ukrainy wedle koncepcji ultraprawicy i faszyzującego integralnego nacjonalizmu (pomysły Bandery, Szuchewycza, OUN itd.). Poroszenko basujący dotychczas tym tendencjom, aby przyciągnąć do siebie bardziej umiarkowany elektorat i ludzi, którym daleko do tych koncepcji państwa i narodu, którzy chcą po prostu spokojnie żyć, zmuszony został do zmiany narracji i retoryki. Fanatyczni zwolennicy ultraprawicy na jakiekolwiek kompromisy, z tytułu wyznawanych wartości i idei, nigdy i nigdzie się nie zgadzają.

Komentatorzy nad Dnieprem coraz częściej mówią, iż w razie wyborczego niepowodzenia Poroszenko nie będzie miał innego wyjścia, niż zbiec za granicę,  wzorem Wiktora Janukowycza. Wymienia się Mołdawię, gdyż Poroszenko – który uczył się w szkole w naddniestrzańskich Benderach –  jest zaprzyjaźniony z tamtejszym prezydentem Igorem Dodonem, lub Malagę w Hiszpanii gdzie posiada luksusową rezydencję. Majątek Poroszenki w czasie jego działalności w państwowej administracji Ukrainy (od 1998 r.) a zwłaszcza podczas prezydentury, został wielokrotnie pomnożony, niekoniecznie legalnymi i transparentnymi metodami. Zajmowanie się równolegle działalnością biznesowa i polityką, piastując przy tym najwyższe stanowiska państwowe jest z definicji korupcjogenne. Bez gigantycznych machinacji w trakcie wyborów  i olbrzymich manipulacji medialnych Poroszenko ma nikłe szanse na wejście do II tury. Zwłaszcza, iż tendencje badań opinii publicznej pokazują trend spadkowy tej kandydatury.

Nawet najgorliwsi do tej pory zwolennicy Majdanu, prozachodniego Ukrainy i zerwania jakichkolwiek związków z Rosją – jak np. topowy dziennikarz naddnieprzańskich mediów Dmitrij Gordon – oficjalnie mówią dziś, że problemem Ukrainy jest nie wojna na wschodzie kraju, nie hybrydowa agresja Federacji Rosyjskiej, ale korupcja i przegnicie do dna systemu funkcjonowania państwa. Bez wymiany całej elity politycznej nic się nad  Dnieprem nie zmieni. W wywiadzie dla kanału 112 Gordon stwierdził nawet, iż „korupcja funkcjonująca za Janukowycza to dziecinada w porównaniu z tym, co jest w ostatnich 5 latach”.  Przewiduje on sytuację, kiedy wszystko zostałoby po wyborach jak dotychczas, że kolejne miliony Ukraińców wyjadą na Zachód i do Rosji. Kraj opustoszeje do reszty.

Zanim zastanowimy się, czy o to chodziło tym Ukraińcom, którzy szczerze ryzykowali życie na Majdanie, spójrzmy jeszcze na sondaże: permanentnie zyskuje komik, reżyser i aktor Wołodymyr Zełenski (ponad 25  proc. poparcia). Na drugim miejscu tasują się  Julia Tymoszenko (ponad 17  proc.) i Petro Poroszenko (ok. 16  proc.). W wyścigu o II turę liczy się jeszcze może  Jurij Bojko (ok. 11 proc. poparcia). W tle pozostają oligarchowie, którzy sponsorują kampanie kandydatów. Np. Ihor Kołomojski jest donatorem kampanii Zełenskiego, ale ostatnio regularnie spotyka się (wg kijowskich informacji medialnych) z ….. ”piękną Julią”.

To oligarchowie zadecydują o składzie drugiej tury: wymienia się Rinata Achmetowa, Dmytro Firtasza, Wiktora Pińczuka, Ihora Kołomojskiego, Wiktora Medwedczuka, Wadyma Rabinowicza czy Hennadija Bogolubowa. Może w dokonywaniu wyborów pomogą im ultranacjonalistyczne bojówki, cieszące się protekcją czy też przyjaznym milczeniem ministerstwa spraw wewnętrznych. Zdanie zwykłych wyborów będzie miało takie znaczenie, jak zawsze.

Dlatego, jeśli spytać ich o plany na przyszłość, najczęściej odpowiadają: wyjechać.

Exit mobile version