Mentalność funkcjonariuszy ukraińskiego IPN niczym nie różni się od mentalności ich polskich kolegów. W szale walki z komunizmem tylko się ośmieszają.
Charkowski Kombinat mięsny wśród swojej produkcji ma też podsuszaną kiełbasę, wypuszczaną na rynek pod nazwą „Radianska” („Radziecka”), ponieważ na terenie byłego ZSRR produkty nawiązujące do radzieckiej przeszłości dobrze kojarzą się klientom jako symbole i gwarancja dobrej jakości. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie zawodowa czujność miejscowych patriotów, którzy napisali donos do ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej, że kiełbasa umknęła wymogom dekomunizacji, zatem należy nazwę czym prędzej zmienić.
Funkcjonariusze IPN sprawę potraktowali jak najbardziej poważnie i odpowiedzieli poważnym pismem: „Informujemy, że w ramach posiadanych kompetencji Instytut skieruje do wskazanego przedsiębiorstwa [Charkowskiego Kombinatu Mięsnego – przyp. red.] rekomendacje o konieczności doprowadzenia wskazanej marki do stanu zgodnego z wymogami obowiązującego prawa”, czytamy w odpowiedzi aktywistom ze strony ukraińskiego IPN, cytowanym przez ukraińskie media.
Od 21 maja 2015 roku na Ukrainie obowiązuje prawo o dekomunizacji, zgodnie z którym symbolika radziecka jest – z pewnymi ograniczonymi wyjątkami – zakazana.
Przez chwilę wydawało się, że po dymisji dotychczasowego dyrektora ukraińskiego IPN Wołodymyra Wiatrowycza, choć trochę będzie zahamowana walka z własną historią, która niekiedy przybierała kompromitujące i ośmieszające formy. Jednak jego następca, Anton Drobowycz, kontynuuje politykę i myślenie swojego poprzednika.