Site icon Portal informacyjny STRAJK

Ulica i rozumna opozycja?

www.facebook.com/damian.duszczenko/photos_all?ls

Na potrzeby tego komentarza pominę dokładny opis bezprawia, które funduje nam właśnie partia niezbyt miłościwie panująca. Zrobili to inni – choćby Piotr Nowak w przedwczorajszym felietonie – z właściwą sobie precyzją udowadniając, że tak zwana ”reforma sądownictwa” jest zagrożeniem nie tylko dla naszych elit gospodarczo-politycznych oraz reprezentujących ich partii liberalnych – jak Platforma, Nowoczesna czy SLD – ale przede wszystkim dla tych, którym nie podoba się kulturowy i społeczny projekt wspólnoty quasifaszystowskiej, prymitywnej i chorej od nienawiści. Czyli prawie dla wszystkich. Nie zgadzam się jednak z tezą autora, który ratunku szuka przede wszystkim w zagranicy – w ewentualnych sankcjach instytucji europejskich. Po pierwsze bowiem uważam – cytując żyjącego klasyka – że rząd się sam wyżywi. Po drugie, dla części europejskiego establishmentu zdziczenie regionu złożonego z – jakby to ujął Bojan Stanisławski – państw niepełnosprawnych, jest na rękę, gdyż daje pretekst do zacieśniania integracji wokół kilku krajów wysoko rozwiniętych. Pozwala także traktować nas tak, jak żeśmy sobie zresztą zasłużyli, czyli z buta: jako dostarczyciela imigranckiej siły roboczej oraz rynek zbytu. I choć Franz Timmermans czy Jean-Claude Juncker pohukują o łamaniu praworządności, ja traktuję to jako gesty symboliczne.

Dziś opozycja parlamentarna zapowiedziała, że będzie blokować prace sejmu, być może kładąc się Rejtanem w sali kolumnowej. Ale to już – jak pamiętamy – było i skończyło się porażką. Najbardziej dotkliwą dla Ryszarda Petru, który tak dzielnie stawał, że podczas grudniowej blokady sejmu pojechał odpocząć na Maderę. Teraz zaś jego partia wydała ”wezwanie do stworzenia Frontu Demokratycznego”, którego jedność ma być przypieczętowana przy ”okrągłym stole sił demokratycznych”. Mebel ten odgrywa w polskiej polityce rolę magiczną, więc mój apel o douczenie się najnowszej historii może nie odegrać skutku. Byłby to zresztą wymarzony stolik Jarosława Kaczyńskiego – mógłby go bowiem wywrócić jednym kopniakiem.

Grzegorz Schetyna ciągle mówi o ”zamachu stanu”, więc odbiorcy są już przyzwyczajeni, że to tylko retoryka. Dziwić jednak może, że przez blisko dwa lata – odkąd PiS przejął władzę i wiadomo było, że będzie majstrował przy wymiarze sprawiedliwości – żadna siła opozycyjna nie zaproponowała strawnego i spójnego projektu reformy sądownictwa. Naprawdę nie bez powodu ponad połowa (51 proc. według CBOS) Polaków ocenia tę sferę życia źle. Przewlekłość postępowań, skomplikowane procedury, korupcja, orzekanie zbyt niskich kar – to najczęściej wymieniane bolączki. Do tego dochodzi kompromitacja przy reprywatyzacji, skandaliczne wyroki w sądach pracy oraz ogólny obraz środowiska sędziowskiego niezdolnego do samooczyszczenia. Stąd także rzadko mogliśmy usłyszeć głosy reformatorskie. Wobec takich przeciwników PiS musiałby się bardzo postarać, żeby tego nie wygrać.

Mając tak ograniczony wybór, lud wybierze ręczne sterowanie zamiast status quo. Nie potrafię się temu dziwić. Dlatego kiedy jutro wyjdę zaprotestować przeciwko PiS-owskim pomysłom, będę świadom, że dla zatrzymania zmian może być nas za mało. Większości zebrać nikt nie próbował.

Exit mobile version