Usiadłam do komputera z silnym imperatywem napisania, co sądzę o zmianach w rządzie poczynionych wczoraj przez Ewę Kopacz. Po głowie kołatały mi się fragmenty zdań takie jak „tonący brzydko się chwyta” czy „co umierającemu po nowym ministrze sportu”. Wpadłam jednak w lekką konfuzję, gdy poszukując inspiracji zajrzałam na portal wPolityce.pl, który okazał się samozwańczym liderem w hejtowaniu nowych ministrów Kopacz na czas. Przez chwilę zaświtała mi myśl, żeby przebić redakcję braci Karnowskich w krytyce rządu, jednak zdanie „gabinet Ewy Kopacz przypomina ostatnie tygodnie w bunkrze Hitlera pod tzw. starą kancelarią Rzeszy, gdzie wszystko było na niby i trwał tam swoisty danse macabre” pozbawiło mnie złudzeń – nie dam rady dorównać temu dyskursowi ani sugestywnością, ani w ogóle niczym innym.
Pokornie oddaję palmę pierwszeństwa i niniejszym wracam do tego, co miałam w planach: nie rozumiem prof. Zembali, który na własne oczy obserwował przecież powolny upadek autorytetu swojego kolegi i mentora po objęciu przeklętego resortu. Nie rozumiem Adama Korola, który najwyraźniej wyszedł z założenia, że przez te kilka miesięcy nie zdąży zaszkodzić swojemu wizerunkowi, a wpis do CV zawsze na wagę złota (niekoniecznie jednak tego olimpijskiego). Rozumiem Marka Biernackiego, który i tak siedzi już w tym szambie, rozumiem Ewę Kopacz – bo coś zrobić należało. Pytanie tylko, czy uczestnicy posiadówek u Sowy nie wiedzieli wcześniej, co mają za uszami? Przykre jest to, że z wycofaniem się z pełnionych funkcji czekali, bardzo skądinąd polskim zwyczajem, przyczajeni, bo może „nikt się nie sczai”.
Teraz dobrego wyjścia po prostu nie ma. Nie ma i dla Platformy, która teraz powinna przeprowadzić gruntowną restrukturyzację i odczekać przynajmniej jedną karną 4-letnią kolejkę, nie ma dobrego wyjścia również dla wyborców. Bo język braci Karnowskich i występ elekta w Radiu Rydzyka uświadomiły mi, że nastaje klimat na porównania do Hitlera, na „prześladowania rodziny”, na „zbrodnie wobec narodu polskiego”, na występowanie z żądaniami wobec sąsiadów i unijnych partnerów. Umarł król, niech żyje król! Żegnamy republikę kolesi, witamy cywilizacyjny regres, niespełnionych rockmenów, którzy chcieliby przywdziać krawat, ale nie do końca wiedzą w jakim celu, witamy lewicę, słabą, podzieloną i żyjącą wzajemnymi krzywdami. Przeżyjemy. Jak zawsze.
Ruski stanął okoniem
Gdy się polski inteligencik zeźli, to musi sobie porugać kacapa. Ale czasem nawet to mu ni…
Oj, Pani Weroniko, ależ Pani dziecinna! ODPRAWY! Każdy minister na odejściu dostaje przecież odprawę! Ideą więc jest być jeden dzień ministrem. Pracować (hłe, hłe! pracować!) jeden dzień, a zarobić za głupie pół roku.
Nie wiem skąd u Pani wiara że ,,. Przeżyjemy. Jak zawsze.,, . Z doniesień wynika że 7 % , obywateli ma problem z przeżyciem w ogóle , nie jak zawsze.
Ale jak rozumiem , skoro ,, Rząd sie zawsze wyżywi,, to i dziennikarze , niezaleznie od opcji poltycznej aktualnie u steru, dziennikarze tez sie wyzywią . A co z resztą ?
Pani Weroniko Platforma na pewno weźmie sobie do serca pani porady .