Pierwszy raz w historii budżet Unii Europejskiej obejmie wydatki na zbrojenia i logistykę militarną. W nowym budżecie na lata 2021-2027 przewidziano na to prawie 20 miliardów euro, podczas gdy w obecnie obowiązującym, jak i w poprzednich takiej pozycji nie było, bo właściwie wydatki obronne należą wyłącznie do kompetencji państw. Polska i Estonia, widziane jako możliwe pole bitwy, mają zyskać na lepszej komunikacji.
Cel tych wydatków? Oficjalnie chodzi o wzmocnienie Unii jako światowego gracza i przygotowanie się na ewentualny brak zaangażowania Amerykanów w Europie. 6,5 miliarda euro pójdzie na poprawę „mobilności wojskowej”, wzmocnienie zdolności logistycznych infrastruktury drogowej i kolejowej, która ma służyć przemieszczaniu jednostek i ekwipunku z Włoch do Polski i z Francji do Estonii.
Najwięcej dostanie Europejski Fundusz Obrony, który powstał w ubiegłym roku: 10,5 miliardów. Z tego siedem miliardów na rozwój przemysłu zbrojeniowego a trzy i pół miliarda na badania i rozwój technologiczny. Poza tymi pozycjami jest jeszcze 13 miliardów na systemy nawigacji satelitarnej Galileo i EGNOS, które będą mieć znaczenie wojskowe.
Niektórzy deputowani europejscy, członkowie komisji budżetowej uważają, że mimo tej wielomiliardowej premiery, chodzi o raczej o symbol niż wiarygodne podniesienie zdolności obronnych, gdyż wymagałoby to dużo większych pieniędzy ze wspólnej kasy. A na to nie ma zgody.
Unia nie jest entuzjastką zbrojeń i nawet ogłoszone wydatki usprawiedliwia się oszczędnościami. „Kupując wspólnie możemy zaoszczędzić prawie jedną trzecią wydatków poświęcanych teraz na obronę” – argumentował przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. Przypomniał, że „obecnie mamy w Unii 178 różnych systemów obronnych, podczas gdy Stany Zjednoczone tylko 30.”
Ujednolicenie tych systemów wyrzuciłoby jednak z rynku wielu mniejszych, narodowych producentów, co prawdopodobnie natrafi na opór.