Europejscy ministrowie finansów (tzw. Eurogrupa) dyskutowali całą minioną noc nad gospodarczą odpowiedzią na kryzys koronawirusowy, lecz do niczego nie doszli z powodu oporu państw północnych, podchodzących bez entuzjazmu do planów jakiegoś nadzwyczajnego planu finansowego, który miałby pomóc pracownikom, przedsiębiorstwom i państwom.
„Po 16 godzinach dyskusji zbliżyliśmy się do zgody, ale nie udało się nam jej uzyskać. Rozmowy będą trwały jutro, w czwartek” – ogłosił przewodniczący Eurogrupy Mario Centeno. „Mój cel pozostaje taki sam: zbudowanie europejskiej „siatki zabezpieczającej” przeciw gospodarczym skutkom covid-19.”
Spotkanie (internetowe) Eurogrupy to decydujący test na jedność Unii, która pozostaje jednak podzielona po porażce szczytu szefów państw z 26 marca. Teoretycznie, odpowiedź Unii ma się skupić na trzech punktach, które z początku uzyskały zgodę ministrów: 240 miliardów euro „funduszu ratunkowego” dla strefy euro, fundusz gwarancyjny dla przedsiębiorstw i pomoc dla bezrobotnych.
Kraje najbardziej dotknięte epidemią, szczególnie Włochy, domagają się jednak dodatkowo instrumentu wspólnego – długu w formie euro-obligacji zwanych „coronabonds” lub „eurobonds”, który mógłby pomóc rozruszać gospodarki w dalszym terminie, już po kryzysie. Oprócz Włoch, taką potrzebę zgłasza m.in. Hiszpania, Francja, Irlandia, Luksemburg, Malta i Grecja. Projekt natrafia jednak na zdecydowane „nie” Niemiec i Holandii. Po ich stronie jest też Dania, Austria, Szwecja i kraje bałtyckie.
Póki co, impas jest kompletny, nawet rozwiązania kompromisowe nie znajdują odpowiedniego poparcia. Jeśli jednak w czwartek ministrowie finansów Unii dojdą do jakiejkolwiek decyzji, będą ją jeszcze musieli zatwierdzić szefowie państw i rządów. Opóźnienie decyzyjne już b. źle wpływa na unijne gospodarki.