Setki tysięcy afgańskich uchodźców będą musiały wrócić do wyniszczonego wojną i terroryzmem kraju? Wygląda na to, że tak. Komisja Europejska, prawdopodobnie szantażując afgański rząd wstrzymaniem pomocy humanitarnej, podpisała umowę o deportacjach osób, szukających bezpiecznego miejsca do życia na starym kontynencie.
Wojna w Afganistanie trwa już od 15 lat i mimo że budzi coraz mniejsze zainteresowanie mediów, w żadnym wypadku nie zmierza ku końcowi – co więcej, ten rok to seria sukcesów talibów, walczących z rządem i jego zachodnimi sprzymierzeńcami. Niemal połowa terenu kraju znajduje się pod kontrolą rebeliantów, na porządku dziennym są zarówno walki zbrojne, uderzające również w cywilów, jak i krwawe zamachy terrorystyczne. Obie strony konfliktu zaciągają do armii dzieci żołnierzy, poza wojskami rządowymi i NATO działa w Afganistanie także wiele nieformalnych uzbrojonych milicji. Wyniszczone państwo nie jest w stanie zapewnić mieszkańcom elementarnego bezpieczeństwa. Afgańczycy stanowią drugą po Syryjczykach największą grupę uchodźców na świecie – szacuje się, że jest ich ponad 2,5 mln. Stanowią 12 proc. osób, które przybyły do Europy w ramach tzw. kryzysu migracyjnego, trwającego od 2014 roku.
Komisja Europejska, bez konsultacji z jakimikolwiek organizacjami zajmującymi się prawami migrantów, podpisała umowę z rządem Afganistanu, według której każda osoba z afgańskim obywatelstwem, która do tej pory nie ma zagwarantowanego prawa do azylu, będzie deportowana. Prawo ma dotyczyć również dzieci pozostających bez opieki dorosłych, a także osób, które nie przybyły do UE bezpośrednio z Afganistanu, ale z innych krajów – konflikty zbrojne w Afganistanie sięgają 1978 roku, a na świecie rośnie właśnie drugie pokolenie pierwszych uciekinierów przed wojną, które nigdy nie żyły w kraju; nie mają tam żadnej rodziny i nie będą mogły liczyć na niczyją pomoc. Liczba deportacji będzie prawdopodobnie na tyle znacząca, że w Kabulu konieczna będzie budowa specjalnego terminala na przyloty z Europy; wracający uchodźcy w dramatycznej sytuacji bytowej prawdopodobnie dodatkowo pogorszą sytuację w państwie.
Sayed Hussain Alemi Balkhi, minister Afganistaniu ds. migracji, odmówił podpisania porozumienia, zostawiając decyzję premierowi. Jest jednak jasne, że rząd Afganistanu, w całości zależny od pochodzącej głównie z Europy pomocy humanitarnej, nie ma żadnej karty przetargowej, żeby nie zgadzać się na niezgodną z prawem międzynarodowym umowę – dochody krajowej gospodarki stanowią zaledwie 10 proc. PKB.