Kraje Unii Europejskiej zaoferowały więcej pieniędzy na funkcjonowanie straży granicznej w Grecji i pomoc humanitarną w Idlibie w Syrii, jednocześnie potępiając zachowanie Turcji, której władze kierują tłumy uchodźców w kierunku granic z UE. Bruksela próbuje zażegnać kryzys wywołany przez Ankarę, jednak nie ma do tego skutecznych instrumentów.
Trwa dramat uchodźców na turecko-greckim pograniczu, dokąd docierają kolejne karawany ludzi, którzy dotychczas przebywali w tureckich miastach i w obozach dla migrantów w tym kraju. Po tym, jak Ankara zapowiedziała, że nie będzie uniemożliwiać im dotarcia w kierunku granicy z Unią Europejską, fala uciekinierów przybrała na sile.
W efekcie od niemal tygodnia dochodzi do starć zdesperowanych uchodźców z grecką policją i strażą przybrzeżną. Są ranni, a także, niestety ofiary – na plaży przy wyspie Lesbos został znaleziony mały chłopiec, który wypadł z tonącej łodzi. Grecka policja zamieszek używała w środę armatek wodnych i gazu łzawiącego.
Szacuje się, że 25 000 uchodźców zbiera się na granicy z Grecją, próbując przedostać się do Europy.
Ministrowie spraw wewnętrznych UE spotkali się w środę w Brukseli na rozmowy w trybie nadzwyczajnym, po których na dziś zaplanowano się spotkanie ministrów spraw zagranicznych.
„Turcja nie jest wrogiem, ale ludzie też nie są bronią” – powiedział najwyższy urzędnik UE ds. migracji, Margaritis Schinas, wyjaśniając, że dodatkowe 700 mln euro dodatkowych funduszy UE dla Grecji ma wzmocnić granicę, przez którą do Europy przedostają się obecnie tłumy migrantów.
UE przygotowuje się również do zaoferowania Idlibowi, syryjskiej prowincji, 60 milionów euro w ramach nowej pomocy humanitarnej. Miasto jest ostatnim punktem zapalnym w dziewięcioletniej wojnie w Syrii, w której wspierane antyterrorystyczne siły syryjskie walczą z islamistycznymi rebeliantami wspieranymi przez Turcję.
Do sytuacji odniósł się również komisarz ONZ, Mark Lowcoc. – Humanitarne wysiłki na rzecz wsparcia prawie miliona ludzi, którzy uciekli przed wojną, zostały zintensyfikowane – powiedział.
Państwa członkowskie UE są podzielone w kwestii tego, co robić z migrantami, którzy do Grecji się już dostali. Ateny i Nikozja postawiły na twardą linię – uważają, że jest to problem Turcji, jednak część innych państw jest zdania, że 3,7 miliona syryjskich uchodźców, należy się coś więcej oprócz sześciu miliardów euro przyznanych tureckiemu rządowi w 2016 r.
UE desperacko pragnie uniknąć powtórzeń z 2015 i 2016 r., kiedy na jej terytorium przybył ponad milion uchodźców. Obecnie Turcja, odnosząc się do ostatnich walk w Syrii – wycofała się z umowy na mocy której zobowiązała się uchodźców i migrantów trzymać się z dala od Europy.
We wspólnym oświadczeniu ministrowie UE wskazali na „zwiększone obciążenie migracyjne i ryzyko, przed którymi stoi Turcja”, ale potępili również „wykorzystanie przez Turcję presji migracyjnej do celów politycznych”. „Ta sytuacja na granicach zewnętrznych UE jest nie do przyjęcia” – oświadczyli, wzywając Ankarę do przestrzegania paktu z 2016 r.
Prezydent Recep Tayyip Erdogan, przemawiając w Ankarze, powiedział, że Europa musi wspierać „polityczne i humanitarne rozwiązania w Syrii”, jeśli chce rozwiązać sytuację.
Rzecznik rządu Ibrahim Kalin zaprzeczył, jakoby miał być to szantaż. „Naszym celem nie było wywołanie sztucznego kryzysu, wywarcie presji politycznej ani służenie naszym interesom” – powiedział, wskazując, że po prostu potencjał Turcji do niesienia pomocy jest na wyczerpaniu.
Organizacje broniące praw człowieka oraz UE potępiły zachowanie tureckiego rządu, ale też działania Aten na granicy i decyzję o zawieszeniu przyjmowania wniosków o azyl.