Parę lat temu Matt Simister, szef działu żywności w brytyjskim Tesco, ujawnił, że do sklepów w naszej części Europy jest wysyłana żywność drugiej klasy. Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker powiedział dziś, że należy ten proceder zlikwidować. Unia Europejska przeznaczyła na to 1 (słownie: jeden) milion euro.
W marcu premier Słowacji Robert Fico oskarżył Brukselę o niewystarczająco poważne podejście do sprawy funkcjonowania podwójnych standardów w Unii. Fico nazwał tę kwestię „międzynarodowym skandalem” i „zniewagą”.
W praskim Uniwersytecie Chemii i Techniki porównano 21 rodzajów produktów: mięsnych, rybnych, pieczywa. Wybrano takie towary, które były w krajach Grupy Wyszehradzkiej oraz w Austrii i Niemczech. Znaczne różnice jakościowe stwierdzono w 13 przypadkach.
Na przykład konserwy mięsne ze sklepów niemieckich były z wieprzowiny, a ten sam produkt w Czechach zawierał mięso drobiowe z obróbki maszynowej. Saszetki z kawą w poszczególnych krajach różniły się kolorem i składem. Sprzedawana na Węgrzech Nutella była jaśniejsza i bardziej się rozpływała niż ta sprzedawana w Niemczech.
– W Unii równych nie może może być konsumentów drugiej klasy. Nie zaakceptuję tego, że w niektórych krajach Europy ludziom sprzedaje się żywność gorszej jakości, niż w innych, mimo że opakowania i branding są identyczne. Słowacy nie zasługują, by mieć mniej ryby w paluszkach rybnych. Tak jak Węgrzy mniej mięsa w swoich posiłkach, a Czesi mniej kakao w czekoladzie. Prawo UE już teraz zabrania takich praktyk. Teraz musimy wyposażyć władze krajów w mocniejsze narzędzia, by likwidować nielegalne praktyki – mówił dziś Juncker.
Za jego słowami nie idą jednak żadne działania. Chyba że można za takie uznać obiecane przez Brukselę krajowym organom ds. bezpieczeństwa żywności w testowaniu produktów 1 milion euro.
Zdaniem ekspertów za tak żenująco małe pieniądze nie można wynająć w Brukseli nawet biura, więc nie ma mowy o tym, by można było podjąć skuteczną walkę z globalnymi koncernami spożywczymi.