Piotr Roszkowski z Warszawy nie popełnił wykroczenia, zdejmując z samochodu zaparkowanego przy szpitalu antyaborcyjne plakaty – zadecydował dziś sąd.
Wyrok dotyczy zdarzeń z 2017 roku. Piotr Roszkowski, jadąc rowerem, zauważył drastyczne zdjęcia zawieszone na furgonetce stojącej przy szpitalu im. Orłowskiego na Powiślu. Za pomocą narzędzi rowerowych ściągnął plandekę z auta. Otoczyli go antyaborcyjni aktywiści. Na miejsce została wezwana policja.
Dzisiaj Sąd Okręgowy w Warszawie zadecydował, że czyn Roszkowskiego nie nosi znamion wykroczenia, polegającego na zdjęciu ogłoszenia, uchylając tym samym wyrok sądu rejonowego z sierpnia, który skazał mężczyznę na karę grzywny.
Roszkowski był dwa razy sądzony w tej samej sprawie, co zakrawa na prawne kuriozum i oddaje obraz chaosu panującego w polskim wymiarze sprawiedliwości. W sprawie karnej, wytoczonej mu przez Fundację Pro, którą przed sądem reprezentowali prawnicy fundamentalistycznej organizacji Ordo Iuris, został uniewinniony w dwóch instancjach. Za każdym razem sąd argumentował, że oskarżony nie popełnił czynu szkodliwego społecznie.
W rozmowie z Portalem Strajk Piotr Roszkowski tłumaczy, dlaczego zdjął baner w samochodu antyaborcjonistów.
– Moje działanie było motywowane nieposłuszeństwem obywatelskim i poczuciem solidarności z kobietami, które w tym czasie przebywały w szpitalu i były narażone na kontakt z drastycznymi treściami. Szpital w ramach szeroko pojętej umowy społecznej powinien być miejscem wyjętym z polityczności.
Roszkowski podkreśla, że mimo, iż to w jego sprawie zapadł właśnie wyrok, to podmiotem są kobiety, które toczą walkę o swoje prawa. – To one powinny mieć możliwość samostanowienia o własnym losie, w tym o prawach reprodukcyjnych.
Czy chciałby coś powiedzieć ludziom, którzy usiłowali doprowadzić do jego skazania? Piotr Roszkowski zaznacza, że uznaje prawo przeciwników aborcji do wyrażania swoich poglądów, a nawet podziwia ich zaangażowanie w obronę wyznawanych wartości. Dodaje jednak, że organizacje takie jak Fundacja Pro czy Ordo Iuris nie są nastawione na dialog. – Żywią się sytuacją konfliktu społecznego, to radykalny blok myślowy, którego przedstawiciele uważają, że mają wyłączność na prawdę i moralność. Ciężko z takimi ludźmi znaleźć nić porozumienia. Ich ideowość przekroczyła granicę i stała się fanatyzmem – tłumaczy.