Site icon Portal informacyjny STRAJK

Upadek PiS-owskich mitów

youtube.com

Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz został zamordowany. Skutki tego strasznego zdarzenia mogą być bardzo istotne dla świadomości społecznej i dla polskiej sceny politycznej. Nie ulega wątpliwości, że zbrodnia podważa kilka istotnych przekonań, które dotychczas stanowiły fundamenty obecnej władzy.

Po pierwsze, przez wiele miesięcy rząd karmił nas zapewnieniami, że jesteśmy krajem bezpiecznym, ponieważ nie wpuszczamy uchodźców. Przeciwstawiano Polskę krajom zachodnim, nagłaśniano akty terroru i zamieszki w Niemczech czy Francji, dowodzono, że wolna od uchodźców Polska jest oazą bezpieczeństwa w zepsutej i zdemoralizowanej Europie. Śmierć prezydenta Gdańska brutalnie sfalsyfikowała tę tezę. W centrum dużego miasta dokonano mordu i to na osobie publicznej. Na dodatek zamachu dokonał rodowity Polak, który nie miał nic wspólnego z islamem, nie był uchodźcą ani nie atakował narodowych wartości. Polityka zamkniętych granic okazała się nieskuteczna i nie uchroniła Adamowicza przed zamachem.

Po drugie, Prawo i Sprawiedliwość od początku swoich rządów przekonywało nas, że Polska przestała być krajem z tektury. Partia Jarosława Kaczyńskiego przedstawiała państwo rządzone przez PO jako kraj istniejący tylko w teorii, pogrążony w chaosie, źle zorganizowany. Koronnym przykładem na rzecz tej tezy była katastrofa smoleńska, za którą PiS winił Donalda Tuska. Jeżeli jednak polskie państwo nie zadziałało przy organizacji feralnego lotu, to pokazało również swoją niemoc w Gdańsku. Zabójca bez problemów wszedł na scenę, zadał ofierze kilka ciosów nożem, a potem wziął mikrofon i nie spiesząc się wyjaśnił, dlaczego postanowił dokonać morderstwa. Policji nie było, a ochrona przez dłuższy czas nie reagowała. W tym kontekście wyjątkowo nieporadnie wyglądają tłumaczenia rządowej propagandy, zgodnie z którymi za bezpieczeństwo na imprezie powinien zadbać Jerzy Owsiak lub władze Gdańska. Miało być silne państwo, w którym obywatel czuje się bezpieczny, a wyszło kombinowanie, wykręty i ucieczka od odpowiedzialności. Policja publicznie zadeklarowała, że zapewni bezpieczeństwo podczas WOŚP, a po dokonaniu morderstwa nie tylko nikt nie został zdymisjonowany, ale wręcz usłyszeliśmy, że organy ścigania nie mają sobie nic do zarzucenia. Okazało się, że bezpieczeństwo prezydenta dużego miasta niezwiązanego z władzą centralną jest mniej ważne niż troska o pomnik smoleński.

Wreszcie po trzecie, okazało się, że nienawistna wobec opozycji retoryka nie tylko nie jest nieszkodliwa, ale wręcz może przyczynić się do zabójstwa. Propisowskie media robią wszystko, aby wmówić społeczeństwu, że morderstwo nie miało charakteru politycznego, ale te zapewnienia brzmią kompletnie niewiarygodnie. Sprawca wprost wskazał Platformę Obywatelską jako swojego wroga i ogłosił, że w wyniku dokonanych przez nią krzywd postanowił dokonać zabójstwa. Trudno o bardziej bezpośrednio polityczny mord. Morderca miał zaburzenia psychiczne, ale nie przeszkodziło mu to korzystać z retoryki wspieranej przez partię rządzącą. Jego krótkie expose pokrywa się bowiem z tokiem myślenia rozpowszechnianym przez PiS-owską propagandę: morderca mówił o potrzebie zemsty na PO za to, że siedział niewinnie w więzieniu. A że ta niewinność polegała na kilku napadach na bank? Nie ma to znaczenia.

W TVP-owskiej propagandówce „Studio Polska” często brali udział agresywni goście złorzeczący na wymiar sądownictwa i domagający się brutalnego rozliczenia na politykach PO za niekorzystne dla nich wyroki. Nikt nie mówił, czy faktycznie są oni niewinni i czy mieliśmy do czynienia z błędem wymiaru sprawiedliwości. Nikt też nie dowodził, w jakim sensie za wyrokami stoją politycy PO – to było uznawane za oczywiste. Warto też przypomnieć, że Młodzież Wszechpolska wręczyła Adamowiczowi „akt zgonu politycznego”, że przedstawiciele obozu rządzącego inicjowali przeciwko niemu nagonki, że członkowie zaprzyjaźnionego z władzą środowiska narodowego bardzo często nawołują do „śmierci wrogów ojczyzny”, że prezes Kaczyński nazwał opozycję „kanaliami”, „zdradzieckimi mordami”, „gorszym sortem”, a minister odpowiedzialny za funkcjonowanie policji Joachim Brudziński „złodziejami”. W tym kontekście morderstwo prezydenta Gdańska okazuje się przerażająco logiczną konsekwencją propagandy obozu rządzącego.

Exit mobile version