Od wczoraj przez 24 godziny w Urugwaju nie działał transport publiczny, zamknięte pozostawały szkoły, nie pracowały placówki bankowe ani administracja publiczna. W strajku generalnym wzięło udział nawet 700 tys. osób.
Organizatorem potężnego protestu jest największa urugwajska centrala związków zawodowych PIT-CNT.Wezwała ona pracowników do przerwania pracy, by dać jednoznaczny sygnał na początku kampanii wyborczej przed wyborami powszechnymi, zaplanowanymi na wrzesień 2019 r. Obywatele i obywatelki Urugwaju będą wówczas wybierać i prezydenta, i parlament.
Organizacje pracownicze z niepokojem przysłuchiwały się pierwszym wypowiedziom programowym polityków neoliberalnej prawicy oraz przedstawicieli organizacji przedsiębiorców. Wzywali oni – nie ma tu niespodzianki – do deregulowania rynku pracy, uelastycznienia kodeksu pracy i rezygnacji z układów zbiorowych dających gwarancje pracownikom poszczególnych branż. Jak powiedziała rzeczniczka prasowa centrali PIT-CNT, związek chce pokazać, że na takie propozycje zmian nie będzie nigdy zgody.
Urugwajem w bieżącej kadencji rządził Szeroki Front, lewicowa koalicja zrzeszająca partie utożsamiające się z ideami socjaldemokracji i nieco odważniejszego demokratycznego socjalizmu. Miał 50 foteli w 99-osobowym parlamencie i prezydenta, Tabare Vazqueza, który wygrał wybory w 2014 r. z rekordową przewagą nad kandydatem neoliberałów. Ci nie zamierzają dopuścić do powtórki – już rozpoczęli kampanię wyborczą i przypuścili atak na prawa pracownicze i związkowe, które pod rządami lewicy miały się całkiem dobrze, a nawet były rozszerzane.
PIT-CNT przypomniała jednak, że tego, co raz zostało wywalczone, trzeba bronić – na Twitterze zamieściła ilustrację opatrzoną hasłem „Prawa do pracy broni się, walcząc” (grafika powyżej).
Urugwaj stanął również w geście solidarności z pracownikami Montevideo Gas – urugwajskiej gałęzi brazylijskiego potentata naftowego Petrobras. Koncern, znany ostatnio głównie ze skandali korupcyjnych, zamierza do lipca wycofać się z działalności gospodarczej w Urugwaju – uznał, że za mało tam zarabia. Pracownicy firmy od wiosny protestują, także organizując strajki głodowe, przeciwko tej decyzji. Wzywają rząd, by wziął sprawy w swoje ręce, odbierając Petrobrasowi koncesję na wydobycie i dystrybucję, a następnie na bazie już istniejących instalacji i struktur firmy stworzył spółkę państwową. Przedstawiciele PIT-CNT mają spotkać się jeszcze w tym tygodniu z prezydentem i omówić możliwe rozwiązania.
Tymczasem neoliberałowie nie ustają w atakach na prawa pracownicze, zyskując posłuch u części urugwajskiej klasy średniej. Związki zawodowe są jednym z głównych obiektów ich agresji. Jeden z liderów konserwatywno-liberalnej Partii Narodowej Jorge Larranaga tłumaczył wczoraj, że „Ministerstwo Pracy nie może być filią PIT-CNT”.
„El Ministerio de trabajo no puede ser una sucursal del Pit-cnt”, afirma @jorgewlarranaga . #LarrañagaDebate pic.twitter.com/Nbvhff89XS
— Juntos Podemos 2004+5454 (@JuntosPodemos54) 26 czerwca 2019
Walka polityczna w najbliższych miesiącach w Urugwaju zapowiada się niezwykle zacięcie. I będzie mieć konsekwencje także dla innych państw kontynentu oraz tamtejszej poobijanej lewicy.