Wczoraj, na specjalnej konferencji prasowej, dowódca amerykańskich wojsk lądowych w Europie gen. Christopher Cavoli oficjalnie zapowiedział ćwiczenia wojsk NATO, które mają „pokazać potęgę armii amerykańskiej” wobec „takich przeciwników jak Rosja”. Rozpoczęła się właśnie wielka operacja logistyczna przerzucenia sprzętu dla dodatkowych 20 tys. wojsk Stanów Zjednoczonych do Europy Zachodniej, lecz ćwiczenia odbędą się również częściowo w Polsce i krajach bałtyckich.
W razie domniemanego napadu Rosji na Europę, strategiczną linię obronną NATO wyznaczyło na Odrze, ale „wschodnia flanka” nie zostanie zapomniana: Amerykanie wraz z Polakami będą u nas ćwiczyć przekraczanie rzeki, na której nie ma mostu, oraz przetestują drogę przez tzw. przesmyk suwalski do krajów bałtyckich, aż po Estonię, co ma być sprawdzianem trasy ewentualnego „ataku obronnego”. Manewry „Defender-Europe 20” mają być pokazem możliwości amerykańskiego sprzętu wojskowego, który zostanie specjalnie ściągnięty ze Stanów przez porty Francji, Belgii, Holandii i Niemiec.
„Największe od ponad 30 lat ćwiczenia NATO” zostały zapowiedziane już kilka miesięcy temu, na wystawie przemysłu obronnego Association of the United States Army (AUSA 2019), lecz wówczas chodziło głównie o wymiar komercyjny tych manewrów. Jak wiadomo, prezydent Trump ciągle narzeka, że Europejczycy kupują za mało amerykańskiej broni i w ogóle wydają za mało na obronność (oprócz Polski), więc przyszłorocznym manewrom nadano wielką rangę: porównywano je na targach do ćwiczeń „Roforger 1988”, ostatnich w czasach zimnej wojny, kiedy wzięło w nich udział prawie 200 tys. żołnierzy krajów NATO.
Prawdę mówiąc „Defender-Europe 20” mają być dużo mniejsze – przewidziano je ogółem na ok. 38 tys. żołnierzy (w tym 29 tys. Amerykanów), lecz gen. Cavoli podkreślał ich „wyjątkowy” wymiar polityczny i strategiczny. Jego zdaniem, wraz z przyłączeniem Krymu do Rosji w 2014 r. „wszystko się zmieniło”: to dlatego Amerykanie zaplanowali „ważne ćwiczenia uboczne”, jak to określił generał, po naszej stronie Odry. W Polsce pojawią się co najmniej dwie amerykańskie brygady pancerne, które po sforsowaniu polskiej rzeki przemieszczą się do Estonii, by stamtąd wrócić do Stanów, w maju, gdy manewry się skończą. Będzie to jednak przede wszystkim pierwszy wielki test tzw. APS, tj. magazynów amerykańskiej broni w Europie przewidzianych na wypadek konfliktu. Według USA, należy je jeszcze uzupełnić, za co powinny zapłacić kraje zachodnioeuropejskie. Pokazy amerykańskiej broni rozpoczną się już w lutym, a same ćwiczenia w kwietniu.