Szeregowi działacze i wyborcy amerykańskich Demokratów dali kolejny sygnał, że oczekują wyrazistej lewicowej alternatywy i dla Donalda Trumpa, i dla programu, jaki serwowano im do tej pory. W prawyborach poprzedzających wybory do Kongresu w jednym z nowojorskich okręgów zdeklarowana demokratyczna socjalistka pokonała wieloletniego kongresmena, członka partyjnego establishmentu.
Sukces 28-letniej Alexandrii Ocasio-Cortez to dotąd największa sensacja w prawyborach u Demokratów, którzy w zaplanowanym na listopad głosowaniu chcą zawalczyć z Republikanami o Kongres. Działaczka Demokratycznych Socjalistów Ameryki, zwolenniczka powszechnego dostępu do opieki zdrowotnej i bezpłatnej edukacji, orędowniczka walki z bezrobociem i krytyczka migracyjnej polityki Trumpa, pokonała Joe Crowleya, postać z pierwszego szeregu partyjnego establishmentu. Jej rywal reprezentuje 14 okręg nowojorski w Izbie Reprezentantów od 2013 r., jego reelekcję traktowano w amerykańskich mediach jako pewnik, spekulowano nawet, jakie stanowisko obejmie w klubie parlamentarnym Demokratów. Na kampanię wyborczą wydał 3 mln dolarów, Ocasio-Cortez przeznaczyła na ten cel dziesięć razy mniej. A jednak wyborcy z Bronxu i Queens, które obejmuje 14 okręg, wybrali ją – działaczka otrzymała 57,5 proc. głosów, Crowley – 42 proc.
Amerykańscy prawicowi publicyści już biją na alarm: nadchodzi widmo komunizmu! Demokratom już przepowiada się nieuchronną klęskę, jeśli w jesiennych wyborach wystawią polityków, „którzy głoszą poglądy zbyt skrajnie lewicowe dla wyborców”, podobno popierających „umiarkowanych”. Przypomnijmy zatem jeszcze raz, na czym polega „skrajność” nowojorskiej działaczki: oparła ona swoją kampanię na postulatach zwiększenia nakładów na budownictwo mieszkaniowe, opieki zdrowotnej dla wszystkich, zmian w dostępnie do broni oraz krytyce polityki migracyjnej Trumpa.
Dla kierownictwa Partii Demokratycznej może to jednak być stanowczo za dużo. Partyjny establishment bardzo chciałby odzyskać władzę w kraju, ale bez podważania panującego status quo. Oddolny ferment i sformułowanie naprawdę prospołecznego programu, odpowiadającego na realne potrzeby, nie jest mu na rękę. Choć prawdopodobnie tylko taka całkowita odnowa mogłaby dać Demokratom jakiekolwiek perspektywy na przyszłość.