Celem rozwiązania, rozważanego przez Departament Bezpieczeństwa Krajowego, ma być zniechęcanie kobiet do wkraczania na teren USA wraz z dziećmi. Według nowej propozycji, osoby ubiegające się o azyl będą czekać na decyzję w areszcie, a ich dzieci trafią do domów dziecka lub rodzin zastępczych.
O ile opowieści o murze na granicy amerykańsko-meksykańskiej na razie nie pozostają opowieściami, o tyle nie można powiedzieć, żeby Donald Trump, zgodnie z obietnicami wyborczymi, nie zaostrzał amerykańskiej polityki antyimigracyjnej. Zniesiona ma być zasada „złap i wypuść”. Obecnie osoba, która nielegalnie przekroczyła granice, a następnie złożyła podanie o azyl i ubiega się o prawo pobytu w Stanach Zjednoczonych, normalnie żyje na wolności, dopóki w jej sprawie nie zostanie podjęta decyzja. To ma się zmienić – każdy dorosły, który znajdzie się na terenie USA bez wymaganych dokumentów, trafi do aresztu, zaś dzieci będą odbierane rodzicom – trafią do izby dziecka, a stamtąd, jeśli nie zgłosi się żaden ich legalnie przebywający na terenie USA krewny – do domów dziecka albo rodzin zastępczych.
Od 1 października 2016 do 31 stycznia 2017 roku południową granicę USA nielegalnie przekroczyło wraz z opiekunami ponad 50 tys. dzieci, ponad dwukrotnie więcej niż w tym samym okresie w zeszłym roku. Według administracji Trumpa i Republikanów przyczyną rosnącej liczby nieudokumentowanych migrantów stoi zbyt łagodna polityka Obamy, jednak organizacje zajmujące się prawami osób przybywających do Stanów Zjednoczonych podkreślają, że ludzie po prostu uciekają przed porażającą fali przestępczości i władzą mafii narkotykowej w krajach Ameryki Środkowej. W Salwadorze, gdzie żyje zaledwie 6 mln ludzi, tylko w zeszłym roku doszło do ponad 6 tys. morderstw, przy czym liczba ta jest niemal na pewno zaniżona (w Polsce, kraju o 38 mln populacji, odnotowuje się ich ok. 500). Wiele osób ucieka do Stanów przed wyrokami gangów, a deportacja oznacza dla nich pewną śmierć, przez co zgodnie z prawem międzynarodowym mają prawo do statusu uchodźcy.
Według Marieleny Hincapie, dyrektorki Krajowego Centrum Praw Imigracyjnych, nowe przepisy odbiją się przede wszystkim na dzieciach, zwłaszcza tych, które właśnie zakończyły nieprawdopodobnie trudną i niebezpieczną podróż z Ameryki Środkowej do Stanów Zjednoczonych. Hincapie zapowiedziała też, że jej organizacja będzie walczyć o uznanie pomysłów administracji Trumpa za niezgodne z amerykańskim prawem rodzinnym.