Nie dość, że nawet media popierające Demokratów zaczynają pokpiwać z ciągłych werbalnych pomyłek prezydenta, świadczących o brakach jego pamięci, 79-letni Joe Biden widzi właśnie, jak jego prezydencja flaczeje praktycznie pod każdym względem. Projekty ustaw jego ekipy, które miały „uzbroić Stany Zjednoczone wobec wyzwań XXI w.” runęły w parlamencie, jeszcze zanim doszło do głosowania.
Słynny bidenowski program „Build Back Better”, który miał pokryć straty wywołane kryzysem kowidowym oraz być fundamentem „triumfu Ameryki wobec zmian klimatycznych i chińskiej konkurencji”, wartości 1750 miliardów pożyczonych dolarów, spalił na panewce. I to nawet nie z powodu opozycji Republikanów, tylko demokratycznego senatora Joe Manchina, który ogłosił wczoraj w telewizji, że nie będzie głosował za, co pozbawi Demokratów większości w izbie wyższej parlamentu.
Biden, który wrócił dziś do Waszyngtonu, nawet nie spojrzał na oczekujących go dziennikarzy, prawdopodobnie zły, że nagłośnili jego powtarzającą się pomyłkę. Tym razem w Karolinie Południowej, gdzie uparcie był pewien, że prezydentem USA jest Kamala Harris. Gdy poinformowano go, że to jednak on nim jest, był zdziwiony, a do tego zmartwiony, bo dotarło do niego, że z „Build Back Better” sztandarowego programu jego formacji, nic nie będzie.
Zamiast niego, zareagowała rzeczniczka Białego Domu Jen Psaki, która bardzo ostro skrytykowała senatora Manchina, który miał „pogwałcić” partyjne ustalenia. Wcześniej, nie wiadomo dlaczego, Joe Biden liczył na głosy republikańskiej opozycji, lecz uważa ona, że „Build Back Better” może doprowadzić do „socjalizmu”, który w Ameryce ma bardzo negatywne konotacje. Szef Demokratów w Senacie Chuck Schumer próbował ratować pozory, zapowiadając przyszłe głosowania „zrewidowanych projektów”, ale nastroje w partii są gorzej niż podłe.
Na dodatek Biden obiecywał w czasie kampanii wyborczej, że „zakończy pandemię”, opierając się na reklamach amerykańskich szczepionek, które mówiły wtedy, że zaszczepieni nie będą się zarażać, ani zarażać, nie będą chorować, ani umierać. Niestety, reklamy, powtarzane przez telewizyjne autorytety, były mocno przesadzone, co odbija się teraz na sukcesywnie malejącej popularności prezydenta.