Policja potraktowała wczoraj gazem pieprzowym osoby z kontrmanifestacji przeciw „obrońcom heteroseksualizmu”. W Stanach Zjednoczonych zaczęto organizować „marsze dumy hetero”, w opozycji do Gay Pride’ów. W Bostonie zajął się tym 56-letni John Hugo, lokalny fan prezydenta Trumpa, przewodniczący „Straight Pride Parade”. Kontrmanifestanci oskarżają policję o faworyzowanie „nazistów”.
Parada hetero w Bostonie spotkała się kontrmanifestantami LGBT+ pod siedzibą władz miasta. Obie strony zaczęły obrzucać się inwektywami, potem kartonowymi kubkami po kawie, grudkami ziemi, jajkami… Kiedy hetero sobie poszli, kontrmanifestanci zwrócili uwagę na policję, której zarzucili „chronienie nazistów”. Ludzie skandowali „wstydźcie się!”. Wtedy użyto gazów i przeprowadzono rutynowe aresztowania.
John Hugo, w zeszłym roku kandydat do Kongresu, zapewnia, że w jego manifestacji nie było nic homofobicznego, ani skrajnego. „U nas nie ma rasistów” – przekonywał dziennikarzy – „na zebraniach są ludzie każdego pochodzenia, jak w ONZ”. Z jego strony internetowej wynika, że organizacja, którą założył – Super Happy Fun America (!) – chce celebrować „różnorodność kultury społeczności hetero”. Chodzi o „represjonowaną większość” – oczywiście. Jego stan (Massachusetts) pierwszy w Ameryce zalegalizował homo-małżeństwa, w 2004 r. Odtąd Hugo ma słabość do alt-prawicy.
Przeciw trumpistom wystąpili anty-trumpiści i stowarzyszenia LGBT+. Dwa lata temu lokalna aktywistka Monica Cannon-Grant wezwała do manifestacji w Bostonie przeciw rasizmowi skrajnej prawicy, po tragedii w Charlottesville. Przyszło 40 tys. ludzi, którzy zablokowali dużo mniejszą manifestację „obrońców wolności słowa”, podejrzanych o sprzyjanie ekstremistom. Tydzień temu w Kalifornii zablokowano inny „Straight Pride”. Ale imprezy hetero-dumy mogą niestety zrobić się modne.