Site icon Portal informacyjny STRAJK

Uściski, wiarygodność i tortury

facebook.com/Leszek Miller jest najpiękniejszy

W porządku politycznym (i etycznym) mamy wybór: stajemy po stronie ofiar albo sprawców. Nie da się naraz solidaryzować z ofiarami tortur i startować z listy z osobą politycznie za nie odpowiedzialną.

Prof. Monika Płatek, która od lat z zasługującą na szacunek konsekwencją walczy o prawa człowieka, zdecydowała się na startowanie z list Zjednoczonej Lewicy, razem z Leszkiem M. Jednocześnie podpisała się pod listem o ukaranie winnych za istnienie więzień CIA w Polsce. Nie mówię, że nie chciałabym widzieć prof. Płatek w Senacie. Jest godną szacunku specjalistką z dziedziny prawa karnego. Niestety – czy na szczęście – nie samym prawem żyje człowiek. Obok porządku prawnego mamy bowiem porządek polityczny oraz, co może ważniejsze, etyczny.

Po pierwsze i najważniejsze, wiara w to, że prokuratura i sądy działają zawsze – zwłaszcza wobec polityków – lepiej niż kontrola ze strony obywateli i mediów, jest skrajnie naiwna; często przecież podejmują one jakiekolwiek działania tylko wtedy, kiedy są poddane społecznemu naciskowi. Pamiętajmy, że winny wojny w Iraku, powstania i działalności więzienia Guantanamo, George W. Bush, wciąż jest wolny, nie został nigdy oskarżony przez żadną prokuraturę ani skazany przez żaden sąd, podobnie jak dziesiątki przywódców politycznych na przestrzeni dziesięcioleci. Czy w związku z tym prof. Płatek chce odebrać milionom ludzi na świecie prawo do mówienia, że Bush ponosi odpowiedzialność za zbrodnie tzw. „wojny z terroryzmem”? Osama bin-Laden, zabity przez wojska amerykańskie, nie został skazany prawomocnym wyrokiem, mimo to nikt nie ma problemu z nazywaniem go terrorystą – nie twierdzę, że nim nie jest, ale różnica jest oczywista. To, kto zostanie nazwany zbrodniarzem, a kto będzie się cieszył opinią szanowanego polityka, w znacznie większej mierze zależy od rozkładu sił politycznych, niż od sądu czy prokuratury. Te zresztą nie funkcjonują i nie będą funkcjonować w politycznej próżni, a człowiek – nieważne już, czy polityk, czy nie – jest zobowiązany do tego, żeby samemu, na podstawie swojego sumienia, dokonywać moralnych ocen w oparciu o posiadane informacje; odróżniać dobro od zła. Nie jest mi potrzebny Trybunał Stanu, żeby wiedzieć, że premier kraju, który świadomie pozwala innemu państwu na torturowanie ludzi na jego terenie, ponosi za nie odpowiedzialność.

Nie zgadzam się też na stosowanie mechanizmu z porządku prawnego – czyli zasady domniemania niewinności – w porządku politycznym. Nie można czekać, aż prezydent miasta, oskarżony o gwałt czy minister oskarżony o korupcję, zostaną skazani przez sąd – powinni odejść czy przynajmniej odsunąć się od życia politycznego na czas wyjaśnienia sprawy. Po pierwsze dlatego, że obywatele mają prawo do władzy, na której nie ciążą podobne oskarżenia, a po drugie – niezawisłość sądów nie bierze się znikąd. Jest rzeczą oczywistą, że w praktyce traktowanie prezydenta miasta, ministra czy posła jest inne, niż zwykłego obywatela. Tymczasem prof. Płatek, dołączając do zespołu Zjednoczonej Lewicy, swoim nazwiskiem firmuje pomysł, że Miller powinien zostać posłem, równocześnie twierdząc, że zależy jej na wyjaśnieniu sprawy, za którą on jest odpowiedzialny.

Nawiązanie do prezydenta Olsztyna nie jest przypadkowe. Czy wyobrażamy sobie, żeby w ostatnich wyborach, kiedy Czesław Małkowski nie był jeszcze skazany za gwałt, molestowanie seksualne i mobbing, zyskał on poparcie organizacji feministycznej, walczącej z przemocą seksualną wobec kobiet? Czy taka organizacja miałaby jakąkolwiek – to kluczowe słowo w całym moim wywodzie – wiarygodność? Tego typu przykłady można by mnożyć. Marian Kowalski nigdy nie usłyszał zarzutów za faszystowską przemoc, ale wspólny występ na demonstracji „Stop islamizacji Polski” wyklucza się raczej z otwartą postawą wobec uchodźców z Syrii. Abp Michalik nigdy nie został skazany za pedofilię, ba – wierzę, że nigdy nikogo nie zgwałcił. A jednak osoba, która chciałaby stawać w imieniu molestowanych w dzieciństwie przez księży katolickich, nie może jednocześnie całować go w pierścień, bo ofiary kapłanów-pedofilów nie zobaczą w niej swojej reprezentacji. Na konferencję prasową, podczas której będziemy się domagać przeprowadzenia śledztwa, znalezienia i skazania winnych za morderstwo Jolanty Brzeskiej, nie zaprosimy Marka Mossakowskiego – i fakt, że „kolekcjoner kamienic” nie został nawet przesłuchany w sprawie śmierci działaczki, naprawdę nie ma tu znaczenia. W porządku politycznym (i etycznym) mamy wybór – stajemy po stronie ofiar albo sprawców. Wspólny start w wyborach to dość jednoznaczna deklaracja.

Właśnie taką moralną i polityczną akrobatykę próbują uprawiać Zieloni i Monika Płatek. Podpisują się pod apelem Amnesty, protestują przeciwko TTIP (pakt transatlantycki został jednoznacznie oficjalnie poparty przez Jerzego Wenderlicha), Małgorzata Rawińska z Zielonych powiedziała nawet wczoraj na strajkowej debacie, że Leszek Miller jest idiotą. Te komunikaty, moim zdaniem, nie mają żadnej politycznej treści ani wartości, są pozbawionym znaczenia teatrem.

Mówiąc prościej i odnosząc się do Pani post scriptum i do gestu ściskania rąk, którego, Pani zdaniem, niesłusznie żałuję Leszkowi Millerowi: jeśli pójdzie Pani, Pani Profesor, do więzienia i będzie rozmawiać z osadzonymi, witać się z nimi i żegnać przez podanie ręki, to komunikat medialny będzie nieco inny, niż jeśli pójdzie pani do ratowników z Elbląga i zrobi to samo zaraz po procesie, w którym zostali skazani za gwałt. Pierwszy gest będzie znaczył, że uważa Pani więźniów za ludzi, z którymi należy rozmawiać. Drugi – że staje Pani po stronie sprawców gwałtu. Szkoda by było, żeby kobiety straciły tak kompetentną sojuszniczkę w walce z przemocą seksualną. Niestety, mam przekonanie, że wraz z Pani startem z list ZL tak właśnie stało się z ofiarami tortur w Kiejkutach Starych.

Exit mobile version