– Wyskoczyli nie wiadomo skąd. Mojego kolegę powalili na ziemię, a do mnie jeden mierzył z pistoletu i kazał wysiąść z auta. Powiedzieli, że są z jakiejś tajnej grupy i nie będą się legitymować – tak mieszkańcy okolic Narewki (woj. podlaskie), opisali swoje spotkanie z nieumundurowanymi funkcjonariuszami.
Uczestnicy zdarzenia opowiedzieli o nim reporterom TVN. Nieumundurowanych pograniczników spotkali w lesie, blisko granicy strefy objętej stanem wyjątkowym. Jak dodali, mężczyźni po zmroku robili przerażające wrażenie. Byli w cywilnym, ciemnym ubraniu, w maskach, na których widniały uśmiechające się czaszki. Byli też uzbrojeni.
Mieszkańcy Narewki, o których mowa, angażują się w pomoc migrantom w lasach przy wschodniej granicy. Działają w granicach prawa, dając cierpiącym ludziom czyste ubrania, jedzenie, wodę, umożliwiając naładowanie telefonu. Kiedy spotkali mężczyzn w maskach, wracali właśnie z lasu.
Jeden z mężczyzn, którzy zrelacjonowali mediom cały incydent, został powalony na ziemię. Towarzysząca mu kobieta musiała wysiąść z samochodu, mierzono do niej z pistoletu. Zamaskowany funkcjonariusz pilnował obojga, gdy jego kolega pobiegł do lasu i tam czegoś lub kogoś szukał. Ostatecznie mieszkańcy Narewki zostali wypuszczeni przez patrol strażników granicznych w mundurach.
Wspierają funkcjonariuszy
Rzeczniczka Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej mjr Katarzyna Zdanowicz potwierdziła, że mężczyźni z trupimi czaszkami na maskach działają w porozumieniu ze strażnikami w mundurach. – Te osoby są po to, żeby w sposób niejawny obserwować teren i wspierać funkcjonariuszy, którzy działają w terenie – powiedziała TVN. Dodała też, że mieszkańcy Narewki najprawdopodobniej zostali uznani za przemytników.
– Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, kto to był. Nie jesteśmy w stanie nawet złożyć zażalenia na ich zachowanie – piszą o całej sprawie mieszkańcy Narewki, którzy po całej sprawie rozpoczęli w sieci zbiórkę pieniędzy na zakup kamer. Chcą przyczepiać je do ubrania, kiedy następnym razem pojadą nieść pomoc migrantom. Na wypadek, dyby znowu spotkali agresywnych nieumundurowanych mężczyzn.
Ruszyły też patrole narodowe
Kamery mogą przydać się również na wypadek spotkania z patrolami samozwańczych strażników – nacjonalistów z Białegostoku, z ultraprawicowej oranizacji Niklot, którzy w ubiegłym tygodniu zapowiedzieli tworzenie w strefie przygranicznej patroli, które miałyby łapać uchodźców. Nacjonaliści występowali również przeciwko organizacjom humanitarnym, które pomagają uchodźcom przeżyć w lesie. Pierwsze ekspedycje samozwańczych obrońców granicy podobno były już w lesie, a przynajmniej Niklot chwalił się tym na Facebooku. Potem jednak wpis ten został usunięty.