Site icon Portal informacyjny STRAJK

„W Boliwii nie było zamachu stanu” – armia trolli zaklina internet

"Nie ma żadnego zamachu", źródło Flickr (labeled for reuse)

Gdy większość światowych mediów podała już wiadomości o zamachu stanu w Boliwii ostrożnie dobierając słowa tak, by za wszelką cenę uniknąć tej frazy, z łańcucha spuszczono zastępy cyberchuliganerii, która próbuje wszcząć histerię w mediach społecznościowych i legitymizować ekstremistycznych, prawicowych puczystów.

Wiadomości dochodzące z Boliwii, jeśli tylko spojrzeć gdziekolwiek poza „największe światowe tytuły”, są doprawdy przerażające. Wojsko i policja działające pod dyktando boliwijskiego nazisty Luisa Camacho prowadzą regularną masakrę zwolenników Evo Moralesa, lewicowego prezydenta tego kraju zmuszonego przedwczoraj (10 listopada) do podjęcia decyzji o dymisji w obliczu pogróżek ze strony wojska.

Konfrontację z puczystami zapowiedział wielki rolniczy związek zawodowy Confederación Sindical Única de Trabajadores Campesinos de Bolivia (CSUTCB).

Sytuacja jest bardzo napięta, a kraj stoi na krawędzi wojny domowej. Sam Morales, który udał się do Meksyku, gdzie zaoferowano mu azyl polityczny (okrężną drogą, Ekwador i kilka innych krajów działających pod amerykańskie dyktando nie zgodziło się na przelot przez ich przestrzeń powietrzną), także zapowiedział powrót.

Puczyści jednak nie próżnują. Pomimo społecznego oporu starają się ustabilizować sytuację i wszczęli działania także na froncie informacyjnym. Jak się zdaje, działania podjęte dotychczas przez międzynarodowy kartel euroatlantyckiej propagandy entuzjastycznie popierający prawicową ekstremę w Boliwii, to za mało. Opinia publiczna pozostaje wcale nieprzekonana. Rozpoczął się więc tani internetowy trolling na poziomie zbliżonym do PiS-owskich bon motów o „wsiadaniu na prom” i „powracaniu do kraju” oraz trollerskich akrobacji pod hasłem „wstyd broniarze”.

Propuczystowskie chuligaństwo w sieciach społecznościowych kopiuje, wkleja i publikuje z rozlicznych kont, z których większość jest ewidentnie fałszywa, zaklęcia jakoby przemoc w Boliwii nie była zamachem stanu, a „obywatelskim protestem”, a nawet „ludowym powstaniem”. Ostrożni obserwatorzy szybko jednak zdemaskowali te działania jako zorganizowaną kampanię dezinformacyjną.

Ollie Vargas, anglojęzyczny dziennikarz, współpracownik wenezuelskiej agencji TeleSUR oraz publikatorów Morning Star i Couterpunch, pyta na portalu społecznościowym Twitter: „Kto zarządza tymi kontami?” i wskazuje, że Departament Stanu rozdaje granty każdego roku różnym opozycyjnym grupom w Boliwii i wzywa do śledztwa.

Amerykański niezależny portal RedFish opublikował całą prezentacje kont i postów tej samej treści oraz zdjęć profilowych, które bez cienia wątpliwości są fałszywe.

„Dlaczego te boty próbują przekonywać, że w Boliwii nie doszło do zamachu stanu?”, to retoryczne pytanie zamieszczone jest jako opis postu. „Jeśli wpisać zdanie Przyjaciele, w Boliwii NIE MA ZAMACHU STANU w wyszukiwarce ujrzymy setki fałszywych kont, które umieszczają ten sam komunikat w języku angielskim”.

Alan MacLeod, współpracownik The Guardian, amerykańskiego lewicowego portalu Salon oraz antyimperialistycznego MintPressNews jako nadzwyczaj zastanawiającą okoliczność wskazuje, iż hasztag #BoliviaNoHayGople (hiszp. nie ma zamachu stanu w Boliwii) jest przez Twitter oznaczony jako bardzo popularny (trending) w amerykańskim stanie Virginia, a nie w Ameryce Południowej.

Wielu internautów zamieszcza zrzuty ekranu tego typu postów i opisuje je ironicznymi komentarzami.

Amerykańska dziennikarka P. E. Moskovitz i autorka książek o ograniczaniu wolności słowa w Stanach Zjednoczonych i gentryfikacji tamtejszych miast komentuje: „Takie tam, normalne demokratyczne sprawy w Boliwii” i załącza kolaż trollerskich kont i wpisów.

Exit mobile version