Po wczorajszym „Czarnym Poniedziałku” przyszedł „Czarny Wtorek” – chińską giełdę otworzył czerwony kolor. Wczoraj odnotowała spadek o 9, dzisiaj o 6.4 proc.
Według niektórych komentatorów kryzys jest reakcją inwestorów na przeprowadzoną niedawno przez rząd dewaluacje waluty. Skala tąpniecia zaskoczyła jdnak wszystkich. Rząd próbował podejmować rozpaczliwe próby ratowania sytuacji przy użyciu środków z funduszy emerytalnych, jednak jak dotąd okazało się to nieskuteczne.
Spadek na chińskiej giełdzie przełożył się na pogorszenie notowań na całym świecie – giełda nowojorska na moment spadła nawet o 6 proc., tokijska o 3,47 i wciąż odnotowuje spadki, obniżyły się także notowania w Korei Płd., Australii i na Tajwanie. Sytuacja boleśnie dotknęła również silnie powiązaną z chińską – gospodarkę Kazachstanu, którego władze zdecydowały się znieść kontrolę nad swoją walutą. Mimo to, tamtejszy tenge stracił na wartości w stosunku do dolara aż 20 proc.
Indeks w Szanghaju traci na wartości od czerwca, jednak tak ostrych spadków nie widziano od 2007 roku, kiedy rozpoczął się ostatni światowy kryzys finansowy. Zdaniem Larry’ego Elliotta, eksperta ekonomicznego brytyjskiego „Guardiana” sytuacji należało się spodziewać -wartość globalnych rynków, przede wszystkim chińskiego, ale nie tylko, była mocno przeszacowana. Zwiększanie ilości pieniądza w obiegu, stosowane m.in. przez USA i Wlk. Brytanii jako stymulator wzrostu gospodarczego, nie miało odzwierciedlenia w realnej gospodarce.