Złożą się na nią trzy partie, wśród których właściwie tylko Merec można jednoznacznie zaliczyć do lewicy. W Izraelu próg wyborczy pozostaje taki sam bez względu na to, czy kandydują partie, czy koalicje, więc nowa formacja wyborcza z pewnością będzie mieć co najmniej kilku posłów. Izraelczycy będą głosować do parlamentu wcześniej niż Polacy, już we wrześniu. Wybory odbędą się drugi raz w tym roku, gdyż po pierwszym razie zwycięska prawica narodowa nie była w stanie sformować rządzącej koalicji.
Merec, którą można porównać do polskiej partii Razem, zmieniła się nieco w tym roku: Tamar Zandberg, długo stojąca na jej czele, ustąpiła ze stanowiska i ugrupowaniem rządzi teraz Nican Horowic, były dziennikarz. W kwietniu lewicowi syjoniści samodzielnie zdobyli cztery miejsca w Knesecie. To jedyna żydowska partia parlamentarna, która nie pochwala okupacji i kolonizacji ziem palestyńskich, pozostając na marginesie izraelskiego życia politycznego.
Drugim członem koalicji jest odpowiednik SLD, tj. Partia Pracy, kiedyś rządząca. Od 20 lat szła na prawo, aż stała się całkiem prawicowa. W Izraelu rodzajów prawicy jest dużo, więc straciła znaczenie i wyborców, jest cieniem samej siebie sprzed lat, nikt jej nie chce. Ten marazm przerywa Staw Szafir, energiczna kobieta, deputowana, która wpadła na pomysł, by politycznie wracać na lewicę. Znaczna część partii temu się opiera, kryzys jest poważny, na granicy rozpadu.
Trzecim elementem lewicowej koalicji jest gen. Ehud Barak, ze swoją ad hoc stworzoną Izraelską Partią
Demokratyczną, scentrowaną na liderze niczym polska Wiosna. Barak to przykład uciekiniera z Partii Pracy, były premier i minister obrony, socjalny nacjonalista, zwolennik żydowskiej kolonizacji ziem okupowanych, najbardziej prawicowy element w koalicji. Partyjny trójkąt będzie nazywać się zresztą „Obóz Demokratyczny”, bez słowa „lewica”.
Na czele wspólnej listy stanie zamiast Zandberg nowy szef Merecu Nican Horowic. Po ogłoszeniu powstania koalicji powiedział: „Związek demokratyczny, który założyliśmy, wyraża wolę walki znacznej części narodu z korupcją, rasizmem, przymusami religijnymi, okupacją i nierównościami społecznymi”. Nie wszyscy członkowie koalicji podpisaliby się pod tymi słowami, ale „nowy start lewicy” stał się faktem. Partie liczą, że wprowadzą razem do 120-osobowego Knesetu co najmniej dziesięciu posłów.