Nie, to nie jest ekscytujące, że ktoś komuś obił mordę w klatce.  Nawet nie dlatego, że naparzanie się po pyskach jest złe, czy amoralne. Czasem trzeba komuś przypierdolić – dla zasady, w samoobronie, czy dla przyjemności. Codziennie ktoś komuś daje w ryja: w domu, pod blokiem czy monopolowym. Ale jakoś nie piszecie o tym na fejsie.

Jakby to jeszcze był jakiś sport. Ale mordobicie w klatkach sportem nie jest. Przynajmniej nie w tym wydaniu. Trudno bowiem nieszczęśników, okładających się wątłymi czy otłuszczonymi kończynami nazwać sportowcami.

To że ktoś poszczuł na siebie kilku znanych przygłupów i postanowił zrobić z tego transmisję, nie oznacza, że mamy do czynienia z ważnym wydarzeniem. To oznacza jedynie, że ktoś chciał zarobić na waszej  ̶c̶i̶e̶k̶a̶w̶o̶ś̶c̶i̶ głupocie, na tych samych niskich instynktach, które nakazywały niegdyś gawiedzi złazić się na publiczne egzekucje czy seanse tortur.

Chciałbym napisać, że bardzo współczuje tym nieborakom, co walą się po mordach w podczas wielkiego szoł.  Ale jakoś nie jest mi ich szczególnie żal, bo widzę tu coś bardziej niepokojącego. Coś, co sprawia, że nie mam ochoty zastanawiać się – jaka to  sekwencja przykrych życiowych wydarzeń zaprowadziła jakiegoś typa do momentu, gdy zostaje kundlem, szczutym na innego kundla w ogrodzonym pomieszczeniu. Nie niedola tej, czy tamtej jednostki jest w tym wszystkim najbardziej przejmująca, a zjawisko – urealnienie dystopii którą można było przewidzieć, ale nie sposób było zapobiec,  blackmirrorowej rzeczywistości, wygenerowanej przez kapitalistyczną dynamikę.

Ktoś wpadł na pomysł, żeby osoby budzące społeczne kontrowersje ustawić w fejkowych konfliktach, a następnie zamknąć w klatce i kazać się im się bić. Postacie są kreowane tak, by budziły identyfikację czy niechęć. Prawak chce widzieć obitego lewaka, lewak chce w końcu zobaczyć jak prawak dostaje wpierdol. Wszyscy chcą widzieć ból sadysty z Youtube’a, bo mu się należy. Jest w tym coś z nielegalnych walk psów i amerykańskiego wrestlingu.

W klatkach nie ma wygranych. Przegrywają wszyscy – ten, który klepie w matę i ten, który klepie leżącego po pysku. Przegrywa rozemocjonowany widz w prowincjonalnej arenie, co zapłacił stówę, żeby popatrzeć na przedstawienie.

Najbardziej jednak przegrywasz ty, niby-zdystansowany komentatorze z dużego miasta, co pierdzisz na fejsie, że w sumie cię MMA nie interesuje, ale fajnie, że prawak dostał wpierdol. No miło było popatrzeć, w końcu to przecież antyfaszystowskie zwycięstwo. Przegrywasz z kretesem smarując kolejne posty i komentarze, nakręcasz wiral, zwiększasz zasięgi i rozpoznawalność, pozwalasz wejść biznesowi klatkowego mordobicia do twojego segmentu społecznego.  Robisz dokładnie to, co czego oczekują od ciebie kreatorzy tego przedsięwzięcia.

Dlatego to nie macherzy od pato-MMA, ani ci pożal-się-boże gladiatorzy budzą we mnie szczególną pogardę. Największym rozczarowaniem jesteś ty –  przez swoją bezmyślność, permisywne oddawanie się gównianej przyjemności i lenistwo intelektualne.

Kawałeczek po kawałeczku, kapitalizm przekształca otaczającą nas rzeczywistość.  Mąka, róg nosorożca, mieszkanie, nerka, informacja czy seks –  wszystko przybiera formę towarową. Karol Marks wzdycha patrząc na to wszystko z materialistycznych zaświatów. Walki w klatkach pokazują, że towarem może być nawet ludzkie nieszczęście.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…