Wyzysk i represjonowanie pracowników ma również miejsce w instytucjach uważających się za postępowe. Szefostwo fundacji „Bęc Zmiany” zwolniło pracownika, który upomniał się o umowę o pracę. W odpowiedzi przyjaciele zwolnionego zorganizowali akcje bojkotu sklepu organizacji.
Paweł Matusz był zatrudniony w sklepie „Bęc Zmiany” przez dziewięć miesięcy. Za pracę od 12:00 do 20:00 przez pięć dni w tygodniu otrzymywał zaledwie 1 500 zł. Pracodawca zatrudniał go na podstawie śmieciowej umowy o dzieło, mimo, że specyfika wykonywanych obowiązków – stałe godziny, praca w wyznaczonym miejscu pod nadzorem – wskazywały na to, że miał miejsce stosunek pracy, a więc według polskiego prawa pracy, pracownik powinien otrzymać umowę o pracę. Kiedy Matusz opisał warunki pracy na swoim profilu na Facebooku, został natychmiast zwolniony. W odpowiedzi na władze NGO-sa posypały się gromy. „Wyrzucanie z pracy za wpis na fb?! Żal. Zatrudnianie na śmieciówkach i na czarno w chwili w której występuje stosunek pracy?” – można przeczytać w komentarzu na fejsbukowym fanpejdżu fundacji.
Szefostwo „Bęc Zmiany” postanowiło jednak iść w zaparte. Fundacja w wydanym oświadczeniu uważa im, że zwolnienie Matusza nie miało związku z jego wpisem na Facebooku, lecz było wynikiem dyskusji, która „toczyła się wewnątrz zespołu od dłuższego czasu”. Organizacja twierdzi też, że nie można jej nazywać „pracodawcą”, gdyż funkcjonuje w zależności od łaski i nie łaski grantodawców, a więc jej przychody są niestałe, a umowy śmieciowe – koniecznością. „Mamy świadomość, że większość naszych wynagrodzeń pochodzi z budżetów projektowych, które preferują umowy cywilno-prawne przy wypłacie honorariów i ograniczają wysokość kosztów osobowych”. Takie postawienie sprawy krytykuje Komisja Pracujących w Organizacjach Pozarządowych, działająca w ramach OZZ Inicjatywa Pracownicza: „Zdecydowanie nie zgadzamy się ze stwierdzeniem, że Fundacja Bęc Zmiana nie jest pracodawcą, ponieważ jest zależna od konkursów grantowych. Każdy pracodawca, nie tylko Fundacja Bęc Zmiana, działa w określonym kontekście prawno-finansowym i pozostaje w zależności od swojego otoczenia. Zgodnie z logiką występującą w oświadczeniu Fundacji Bęc Zmiana każdy pracodawca w firmie prywatnej też mógłby stwierdzić, że nie jest pracodawcą i nie stać go na kodeksowe traktowanie pracowników i pracownic, ponieważ jego firma jest zależna od swoich klientów, którzy nie płacą wystarczająco dużo, aby firma mogła spełniać „wygórowane” wymogi Kodeksu Pracy” – czytamy na stronie komisji.
Konsekwencją całej afery może być utarta przez fundację zaufania społecznego i części klientów. Na Facebooku pojawiło się bowiem wydarzenie „Solidarność z pracującymi na umowach śmieciowych – bojkot sklepu Bęc Zmiany”, nawołujące do bojkotu sklepu przy ulicy Mokotowskiej, w którym sprzedawane są publikacje wydawane przez „Bęc Zmianę”. „Nie zgadzamy się z tą argumentacją. Ideowo zaangażowane NGO-sy podlegają prawu pracy w tym samym stopniu, co przedsięwzięcia czysto komercyjne. Protestujemy przeciwko szantażowaniu pracowników kultury zarzucaniem im zbyt małego zaangażowania, nieciekawych pasji i hobby lub braku kreatywności. Protestujemy przeciwko śmieciowym umowom i ukrywanym wewnętrznym hierarchiom w Fundacji Bęc Zmiana oraz przeciwko wyrzuceniu Pawła Matusza dzień po tym, jak zwrócił uwagę na ten problem” – czytamy w opisie wydarzenia.