Pod ratuszami siedmiu stołecznych dzielnic, a także pod siedzibą prezydenta protestowali w piątek pracownicy ośrodków pomocy społecznej. Domagają się podwyżek oraz zrównania płac we wszystkich rejonach Warszawy. Ostrzegają, że dalsze utrzymywanie ich w strefie niskich płac sprawi, że w ich zawodzie nie będzie chętnych do pracy.

O ciężkiej doli i buntach pracowników socjalnych pisaliśmy wielokrotnie na naszych łamach. To jedna z najgorzej opłacanych grup zawodowych w sektorze budżetowym. Średnie krajowe wynagrodzenie w tej profesji wynosi zaledwie 2600 zł brutto. Oznacza to, że wykonujące odpowiedzialną i ciężką pracę osoby  dostają na rękę nieco powyżej 2000 złotych. Całkiem niedawno głośno było o przypadkach pracowników socjalnych, którzy sami musieli korzystać ze wsparcia MOPSów.Ich praca jest nie tylko słabo płatna, ale również niebezpieczna. W ostatnich latach dochodziło do napaści na osoby pracujące w opiece.

W Warszawie ich sytuacja wygląda nieco lepiej. Ich wynagrodzenia wahają się od 2950 zł do 5,5 tys. zł, w zależności od stażu, stanowiska i dzielnicy. Podczas wczorajszego protestu apelowali o fundamentalną uczciwość – zrównanie płac osób wykonujących takie same obowiązki we wszystkich jednostkach administracyjnych stolicy. Obecnie różnice przekraczają nawet 1000 zł.

– Zależy nam poprawieniu warunków pracy i zrównaniu naszych wynagrodzeń we wszystkich ośrodkach pomocy społecznej i w urzędach dzielnic. Wszyscy jesteśmy pracownikami samorządowymi. Chcielibyśmy mieć równe wynagrodzenia – powiedziała „GW” Dorota Ścisło, pracownica ośrodka pomocy społecznej na Ursynowie i działaczka Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej.Demonstracje odbyły się pod ratuszami w siedmiu z osiemnastu OPSów: na Białołęce, Bielanach, Ursynowie, Włochach, Żoliborzu, Woli i w Śródmieściu. Największa grupa zebrała się pod magistratem na Placu Bankowym. Pracownicy rozdawali tam ulotki z opisem swoich oczekiwań. A są to podniesienie i zrównanie wynagrodzeń we wszystkich OPS-ach w Warszawie oraz podwyżki dla wszystkich pracowników w wysokości 700 złotych brutto.

Dorota Ścisło tłumaczy, że niskie, jak na stolicę, gdzie koszty życia są wyższe niż w innych miastach wojewódzkich, płace sprawiają, że pracownicy coraz częściej porzucają profesję na rzecz lepiej płatnych zajęć. Z powodu niezadowalających i niepozwalających żyć na normalnym poziomie pensji w gminach graniczących z Warszawą niedobory kadrowe wynoszą już ponad 70 proc.– Nie chcielibyśmy, żeby to samo było w Warszawie. Ludzie już odchodzą z zawodu. A to praca specyficzna, wiąże się z dużym stresem, wypaleniem zawodowym. To zawód podwyższonego ryzyka. Nasi klienci są specyficzni. Do niektórych trudno dotrzeć. Rotacja nie służy budowaniu relacji z nimi – wyjaśnia.

Co na to ratusz? Magdalena Łań, przedstawicielka władz uważa, że protest nie został poparty przez wszystkie OPSy, a pracownicy nie powinni narzekać, bo zarabiają więcej niż ich koledzy i koleżanki po fachu w innych rejonach kraju. Miasto deklaruje jednak, że podejmie jednak dialog trójstronny ze związkami i kierownictwem jednostek.

Co jeśli warunki nie zostaną spełnione? Pracownicy socjalni nie wykluczają akcji strajkowej. Najpierw jednak chcą usiąść do stołu negocjacyjnego.

patronite
Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…