Dramatyczny finał miała demonstracja antyfaszystowska i antywojenna, zorganizowana w centrum Warszawy przez Studencki Komitet Antyfaszystowski i różne środowiska lewicowe. Funkcjonariusze pozwolili wygłosić przemówienia pod pomnikiem Mikołaja Kopernika, ale gdy zgromadzeni zamierzali spontanicznie ruszyć na Plac Zamkowy – otoczyli ich kordonem. Dwie osoby zostały zatrzymane i przewiezione na komisariat.
Studencki Komitet Antyfaszystowski organizował własne obchody rocznicy wybuchu II wojny światowej, bo nie miał zamiaru wspominać tych tragicznych wydarzeń w towarzystwie polityków głoszących nacjonalizm i nienawiść do różnych mniejszości, przyzwalających na odrodzenie faszyzmu w Europie, niecofających się przed prowojenną retoryką w sprawach Wenezueli, czy Bliskiego Wschodu. – Obchody państwowe będą jedynie szopką polityczną mającą za zadanie jedynie podkreślenie i afirmację polityki rządu polskiego i amerykańskiego, zamiast upamiętnienia ofiar II wojny światowej – trafnie przewidywali antyfaszyści.
Ostatecznie władze Warszawy i policja zgodziły się jedynie na zorganizowanie przez SKA wiecu pod pomnikiem Kopernika, zamiast początkowo zgłoszonego przemarszu (demonstranci zamierzali poruszać się przez strefy, które całkowicie zamknięto w związku z wizytą 20 międzynarodowych delegacji na czele z amerykańską). Tam głos zabrał m.in. Michał Goworowski z Komitetu. Stwierdził on, że goszczący w Warszawie wiceprezydent USA Mike Pence uważa się za głęboko wierzącego chrześcijanina i w związku z tym zapytał go: czy Jezus popierałby saudyjską dyktaturę i mordowanie dzieci w Jemenie? Czy odbierałby dzieci matkom i więził je w klatkach? – Pan z krwawymi łapskami chce upamiętniać pomordowanych? Hańba! – mówił aktywista. – >>Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest.<< Pośród wszystkich nas! Wszystkich ludzi całej Ziemi – każdego z nas. Muzułmanina, Polaka, Amerykanina, Żyda, osoby LGBT+. Każdego, panie Pence! – zakończył.
Rasistowską politykę Trumpa oraz politykę PiS, przyzwalającego na działanie organizacji faszystowskich i bliskich faszyzmowi, potępiła działaczka Pracowniczej Demokracji. Kilkoro mówców nawiązywało do nagonki na osoby LGBT, prowadzonej zarówno przez prawicę polską, jak i przez chrześcijańskich fundamentalistów w USA. Przypomniano również o tym, że przed napaścią Niemiec na Polskę 1 września 1939 r. faszyzm rozwijał się przez kilkanaście lat, na gruncie ekonomicznego Wielkiego Kryzysu. Hipokryzję gości oficjalnych obchodów napiętnował w ostatnim przemówieniu Piotr Ciszewski z Historii Czerwonej, który powiedział o zakłamywaniu historii II wojny światowej – wymazywaniu z niej wszystkich, którzy walczyli pod czerwonymi sztandarami, nie tylko z faszystami i nazistami, ale i o bardziej sprawiedliwy porządek społeczny w powojennej Polsce. Działacz protestował również przeciwko wydawaniu kolosalnych sum na zbrojenia, zamiast na usługi publiczne, jak oświata.
Policja w rozmowie z aktywistami, zarejestrowanej kamerą portalu oko.press, tłumaczyła, że musiała powstrzymać spontaniczny przemarsz, bo grupa idąca na w pełni wyłączony w ruchu Plac Zamkowy mogłaby potencjalnie stwarzać zagrożenie dla zagranicznych gości. Po około pół godzinie i po wylegitymowaniu otoczonych kordonem wypuszczono.
– Funkcjonariusze jako oficjalną przyczynę swoich działań podali to, że moglibyśmy zakłócić oficjalne obchody. Tymczasem te skończyły się dużo wcześniej – mówi Portalowi Strajk Michał Goworowski. – Często się stykam z brutalnością policyjną, ale zwykle w przypadku blokad, a nie pokojowych przemarszów. Jak na takie wydarzenie, moim zdaniem doszło do mocnego nadużycia przemocy.
Aktywiści udali się pod komisariat na Wilczej, solidaryzując się z przewiezionymi tam osobami i przed godz. 19 nadal się tam znajdowali.
Jak przekazał nam Michał Goworowski, jeszcze przed startem wiecu policja podczas kontroli drogowej odebrała jadącej na niego aktywistce, Paulinie Prus, baner przedstawiający postacie Hitlera i Trumpa – uznano, iż mógłby on „propagować faszyzm”, a także, że w ten sposób obrażona została głowa państwa.
O rozwoju sytuacji będziemy informować na bieżąco.
AKTUALIZACJA:
Piotr Ciszewski został przesłuchany i opuścił komisariat przed godz. 20. Jego sprawa znajdzie finał w sądzie – usłyszał zarzut naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza. Ciszewski twierdzi, że jest to technicznie niemożliwe, gdyż podczas demonstracji miał obie ręce zajęte, trzymał transparent i czerwony sztandar.