Efektowna akcja belgijskich feministek. Ubrane w mundury żołnierzy unijnej agencji strzegącej granic, działaczki kolektywu LilithS spaliły stos unijnych paszportów. Spotkały się z brutalną reakcją ochroniarzy obiektu.
Akcja była wyrazem solidarności z tysiącami imigrantów, którzy każdego dnia próbują dostać się na terytorium Unii Europejskiej w poszukiwaniu lepszego życia. Aktywistki LilithS obrały na cel siedzibę Frontexu, gdyż to właśnie ta instytucja ponosi główną odpowiedzialność za represje stosowane wobec przybyszy z południa. Podczas wydarzenia zaprezentowały transparenty z napisami: No borders, no nation”(ang. „Żadnych granic, żadnych narodów”), „Papers for all or no papers at all (ang. „Dokumenty dla wszystkich, albo precz z dokumentami”), „People not passports” („Ludzie, nie paszporty”), „No one is illegal” („nikt nie jest nielegalny”).
Podpalenie sterty atrap paszportów wywołało paniczną reakcję ochrony. Jeden z goryli powalił aktywistkę, przycisnął kolanem jej głowę do chodnika, po czym zaczął okładać pięścią po twarzy. Został jednak obezwładniony przez pozostałe uczestniczki. Ostatecznie dokumenty spłonęły, a organizatorki akcji zdołały wyrwać się ochroniarzom i uciec przed przyjazdem policji.
Antykapitalistki zapowiadają, że będą walczyć dopóki granicę nie zostaną otwarte, a prowadząca zbrodniczą polityką agencja – zamknięta. „Frontex już nigdy nie weźmie udziału w brutalnych interwencjach, ani nie będzie współpracował z mafią w Maroku i Libii. Nie będzie już ofiar śmiertelnych u wybrzeży Włoch; koniec z przemocą w Ceucie i Melilli; koniec z trupami na drutach kolczastych bułgarskiej granicy i zwłokami rozrzuconymi po polach minowych w Evros. Znikną zamknięte obozy dla osób poszukujących azylu. Już nigdy nikt nie zostanie siłą deportowany. Ustanie łamanie praw człowieka. Już nikt nie będzie zostawiony na pustyni ani na morzu. Ten horror wreszcie się skończy” – czytamy w oświadczeniu.