Kilkudziesięciu aktywistów protestowało w Warszawie przeciwko obecności wojsk USA w Polsce. Organizatorem pikiety była Inicjatywa Stop Wojnie.
Miało to być swoiste ”powitanie” marines na polskiej ziemi. W dniu, w którym podczas oficjalnych uroczystości w Żaganiu minister Macerewicz witał kontyngent wojsk amerykańskich jako obrońców polskiej i europejskiej suwerenności, protestujący przypominali o co najmniej dwuznacznych skutkach obecności militarnej nowego ”Wielkiego Brata”. Według nich obecność Amerykanów nie chroni nas przed ewentualnym atakiem. Jest raczej odwrotnie: ze względu na zaangażowanie militarne USA na świecie, naraża nas na ataki odwetowe. Przyczynia się także do wyścigu zbrojeń w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, co skutkuje brakiem pieniędzy na ważniejsze cele niż czołgi i śmigłowce bojowe.
– Pokój to wojna – ten orwellizm znakomicie pasuje to poglądu, że bazy największej machiny militarnej w historii, największej machiny wojennej dzisiejszego świata, przyniosą pokój i bezpieczeństwo’ – powiedział Filip Ilkowski z Inicjatywy Stop Wojnie, organizatorki protestu. – Bazy USA w Polsce to większe ryzyko polskiego uczestnictwa w kolejnych amerykańskich wojnach, jak te w Iraku i Afganistanie (…) stały „miecz Damoklesa” nad wszelkimi masowymi ruchami społecznymi w Polsce, w stylu 1956 czy 1980 r., które pojawia się w przyszłości’ – stwierdził.
Jak powiedział też Piotr Ikonowicz, przewodniczący Ruchu Sprawiedliwości Społecznej: – Amerykanie się spóźnili, czekaliśmy na nich w 1944 r., a to Rosjanie nas wyzwolili, tylko trochę się zasiedzieli. A nowy prezydent USA Donald Trump odwoła te wojska i później dogada się z Putinem. W różnych sprawach.
Demonstranci krzyczeli m.in ”Była już Moskwa, nie chcemy Waszyngtonu”, „Nie dla baz USA!”, „Yankees go home!”, „Tusk i Kaczyński agenci Waszyngtonu!”
W proteście brali udział działacze lewicowych organizacji: Zielonych, Porozumienia Socjalistycznego, Pracowniczej Demokracji oraz Ruchu Sprawiedliwości Społecznej.