Chcą zmieniać Europę. Przepędzić z niej neoliberalizm, wykluczenie, egoizm. Działacze lewicowych i liberalno-demokratycznych ruchów, głównie z Europy Zachodniej, zebrali się 9 lutego w Berlinie i powołali do życia DiEM25.
Zgromadzonym przewodził były minister finansów Grecji Janis Warufakis. Byli działacze hiszpańskiego Podemos, niemieckiej Die Linke, brytyjskich i francuskich Zielonych, związkowcy i aktywiści z Chorwacji, Portugalii, Irlandii, USA. Z ekranu przemówili Julian Assange i Slavoj Žižek. Tak jak międzynarodowe było to grono, tak międzynarodowy ma być nowy ruch, nazwany Democracy in Europe Movement 2015 – w skrócie DiEM25.
Warufakis wzywał, by lewica „zajęła się Europą”. Padły postulaty zacieśniania integracji europejskiej w duchu oddolnej demokracji, budowania wspólnoty ludzi, a nie interesów, zmiany myślenia o gospodarce, która ma służyć dobrobytowi społeczeństw. Mówiono o prawach kobiet i mniejszości etnicznych. Julian Assange deklarował potrzebę nowego, wspólnego marzenia; Slavoj Žižek przekonywał, że nie czas na wielkie wizje, a jedynie na małe gesty, które rozpoczną rewolucję. Stawką jest ratowanie Europy przed dwiema ewentualnościami: zwycięstwem narodowych szowinizmów i powrotem do sytuacji, w której na kontynencie bezwzględnie zwalczały się państwa narodowe albo oddaniem całej władzy na kontynencie w ręce menadżerów i technokratów z Brukseli, mających za nic oczekiwania społeczeństw krajów członkowskich UE.
Niewątpliwie przedstawianie postulaty są słuszne i dobrze, że ktoś w Europie w ogóle postanowił je w przestrzeni publicznej głośni wyartykułować. Równocześnie jednak wśród komentatorów pojawiło się wiele sceptycznych głosów. Próba przebudowania Unii Europejskiej w duchu prawdziwej oddolnej demokracji oznacza fundamentalną rewizję celów jej działania i mechanizmów, za pomocą których są one realizowane. Sami liderzy DiEM25 deklarują, że zdają sobie sprawę, że czeka ich starcie z rządami, które forsują antyspołeczną politykę „oszczędności”, korporacjami, stronniczymi mediami i potężnym sektorem finansowym. Są świadomi, że zderzą się ze sprzeciwem obecnych elit, które wiele na takiej transformacji moga stracić.
Metody działania, które przedstawił jak na razie DiEM25, to „małe gesty”. Jako cel „na teraz” skupieni wokół Warufakisa politycy przedstawiają nie np. wycofanie się z austerity, ale przejrzystość instytucji unijnych w procesie podejmowania decyzji. Liczą na to, że podanie do wiadomości publicznej treści dokumentów, dotyczacych gospodarczych spraw Europy, ukróci stosowanie rozwiązań neoliberalnych i służących wielkiemu biznesowi. Zaś celem koalicji na najbliższy rok jest przedstawienie „odpowiedzi na trwający kryzys gospodarczy przy pomocy istniejących instytucji i w ramach obowiązujących unijnych traktatów”, poprzez „kreatywną reinterpretację” tychże traktatów tak, by ich nowe odczytanie służyło zwalczaniu biedy, wspieraniu migrantów, uregulowaniu problemów związanych z potęgą banków i fetyszyzacją długu publicznego.
[crp]