Przeczytałam ostatnio z pewnym zażenowaniem wywiad dziennikarza „Washington Post” z prezydentem Andrzejem Dudą. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że głównym celem, jaki postawił przed sobą PAD, było skopanie Platformy Obywatelskiej i pokazanie, jaka jest niedobra. Problem polega na tym, że ani dziennikarza, ani jego czytelników w Waszyngtonie, w USA i na całym świecie PO nie obchodzi. Ostatnio w dość niewielkim stopniu światowe media zainteresowały się PiS – wypowiedź o pasożytach Jarosława Kaczyńskiego dotarła do „The Times of India”, o wycince Puszczy Białowieskiej pisał „The Guardian”, o „polowaniu na czarownice” wobec nielicznych uchodźców zaś – „Al-Jazeera”.
Oczywiście, słynny cytat z poprzednika Waszczykowskiego – wypowiedziana nad ośmiorniczkami fraza o „robieniu laski Amerykanom” i „murzyńskości” była dyskutowana dość szeroko. Problem polega na tym, że nikt już dzisiaj taśm Sikorskiego nie pamięta. Wbrew przekonaniu Witolda Waszczykowskiego, który jest – tak, niestety – najważniejszym polskim dyplomatą, światowe media nie żyją konfliktem PiS-PO, a jego słowa są słyszalne nie tylko w Polsce, ale i za granicą, przez osoby, które lokalnych kontekstów nie kojarzą. I tak, kiedy minister domaga się tworzenia Legionów Syryjskich z uchodźców w Europie, kiedy w trakcie trwających negocjacji o ceny paliw z Iranem Waszczykowski obraża przeciwników politycznych słowem „ajatollah”, kiedy w rozmowie z niemiecką gazetą posługuje się językiem Ku Klux Klanu (pamiętamy słowa o „mieszance ras”), kiedy wreszcie twierdzi, że „odeszliśmy od murzyńskości w relacjach z USA” – to świat to słyszy.
W takich chwilach – kiedy wyobrażam sobie, jak czytelnicy „Washington Post”, „Al-Jazeery”, „Guardiana”, „The Times of India” i dziesiątek innych gazet na świecie, które uznają kolejną wpadkę Waszczykowskiego, Dudy czy Kaczyńskiego za dobry temat na zagranicznego niusa – czuję wstyd. Kiedy wyobrażam sobie, jak w głowach ludzi na świecie kształtuje się obraz Polski jako rasistowskiego kraju, w którym ministrów wybiera się pod kątem tego, który z nich ma w sobie największą dawkę słynnej polskiej bezczelności – nawet jeśli nie odbiega on daleko od prawdy – czuję się paskudnie. To paskudne uczucie, ten wstyd i dyskomfort to chyba jest ten patriotyzm, o którym wszyscy mówią.