Zdjęcie Bojana Stanisławskiego

Witold Waszczykowski jest moim ulubionym ministrem w rządzie PiS. Nie dość, że jest personifikacją wszystkich polskich narodowych kompleksów, fobii, lęków, niekompetencji i infantylizmu, to jeszcze obsadzono go w roli dyplomaty numer jeden. Doprawdy trudno powiedzieć, co kierowało Kaczyńskim, gdy wykoncypował tę nominację, ale było to znakomite posunięcie. Facet jest naprawdę wszechstronnie uzdolniony; potrafi jednocześnie wkurzać i bawić, żenować i szokować, wzbudzać wstyd i politowanie. Jako szef MSZ, ze swoim prowincjonalnym sztubactwem, spełnia, poza konfundowaniem UE i różnych partnerów dyplomatycznych Polski, jeszcze ważniejsza rolę tu na miejscu. Niemal każda okoliczność z jego udziałem przekształca się w swoistą scenkę, przy której teledysk do któregoś z najnowszych hitów disco-polo rozpatrywać można w kategorii artystycznych aspiracji. I to właśnie chodzi!

Najnowsze pohukiwania Waszczykowskiego przeciw żartom z Polski i Polaków to wprawdzie niewydarzona farsa z punktu widzenia dyplomacji, ale też realizacja głębokiej potrzeby szerokich rzesz tutejszego społeczeństwa, które pragnie bezkarnie lżyć i poniżać innych, podczas gdy ktoś pilnuje, by je wszyscy podziwiali, najlepiej stojąc na baczność. W polskiej kulturze poprawność polityczna jest dobra tylko wówczas, gdy odnosi się do nas.

Dopiero teraz to odkryłem. Waszczykowski, to po prostu tajna broń Kaczyńskiego o nieco zakamuflowanym działaniu. Razi bowiem w tle. Polityka zagraniczna i modus operandi obecnego szefa MSZ mają służyć Beacie Szydło i Jarosławowi Kaczyńskiemu do skutecznego przekonywania Polek i Polaków, że to jest właśnie ich rząd. W końcu realizuje się na najwyższym państwowym poziomie figura podchmielonego frustrata w śmierdzących skarpetkach, oglądającego wiadomości, walącego pięścią w stół i wrzeszczącego do telewizora, że pokaże tym wszystkim, którzy szkalują Polskę. Żadne 500 zł na dziecko nie zastąpi ukojenia cebulackiej duszy. Żadna inwigilacja nie będzie groźna, gdy zniknie odwieczny, ściskający Polaków Weltschmerz sprzeczności pomiędzy rolą maluczkich, niegodnych samodzielności i rządzenia, a wyalienowanym high society. Żaden z ministrów nie przydaje temu rządowi takiej właśnie legitymacji socjalno-kulturowej, jak właśnie Waszczykowski, choć teoretycznie jego zadanie polega na kreowaniu polityki zewnętrznej.

Niewykluczone, że sam Waszczykowski nie ma świadomości teatru, który odgrywa. Być może rzeczywiście liczy, iż jego rozgraniczenia cywilizacyjne na obszar norm rowerowo-wegetariańskich, doprawiane pomieszaniem ras oraz etyki schaboszczaka i kultu Jana Pawła II, ktoś potraktuje poważnie, ale z punktu widzenia stabilności nowej władzy nie ma to znaczenia. Fakt wywoływania ustawicznego osłupienia w zagranicznych mediach czy na politycznych salonach na zachód od Łaby jest tylko dodatkowym bonusem. Liczy się ostentacyjne cebulactwo.

Rolę, jaką obecnie powierzono Witoldowi Waszczykowskiemu, doskonale opisał dawno temu Wojciech Młynarski, w swojej „Balladzie o kasjerze”. Jest to niedługi utwór, którego podmiot liryczny, zatrudniony na niewielkiej poczcie kasjer, ma obsesje na swoim punkcie. Ciągle wydaje mu się, że ktoś stojący w kolejce w oczekiwaniu na jego usługi, przezywa go „kasjerem dupą” suponując mu wrednie różne niedostatki. Emocja ta towarzyszy mu nawet w snach, a także podczas różnych państwowych uroczystości.

Puenta zaś wierszyka tego
w takich słowach się zawiera,
że znam cały kraj, co mego
przypomina mi kasjera.
Mały kraj, co tak uważa,
z pokolenia w pokolenie,
że ktoś ciągle go obraża,
że ktoś wciąż go nie docenia.
Czasem ktoś mu prawdę kropnie:
„Kraju mój, źle kombinujesz,
nikt się aż do tego stopnia
tobą nie interesuje.
Skończ te siupy, bo cię wpiszą
do Guinessa, czy Gallupa”.
A kraj okno trach i ryczy:
„Kto powiedział – kasjer dupa?!
Kto powiedział kasjer dupa?!!!”.

Ja znam takiego kasjera-ministra. Choć ten przyznał przynajmniej, iż dopuszcza, że nie zna się po prostu na żartach (co nie oznacza, ma się rozumieć, iż nie będzie retorsji). Najważniejsze, że świat nie stracił jeszcze poczucia humoru i cierpliwości, bo w przeciwnym razie Kaczyński, Szydło i Waszczykowski byliby naprawdę samotni.

[crp]

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. To narcyzm kolektywny te zachwyty na temat swojej partii, a każda krytyka spotyka się z wściekłością. Wyrasta to z pustoty tego stada, są jak stara baba która agresywnie domaga się….malarzu namaluj mnie młodą i piekną, a jak nie to próżność starej baby zrobi wszystko aby malarza ukarać. Typowe u niedojrzałych tyranów, gdzie dwór kadzi z zachwytu bo topór kata pójdzie w ruch Najgorsze jest to że jak tym o sobie ” dobrym” samopoczuciem rozwalili samolot, bo polski samolot potrafi zwalczyć lotnisko ruskie, z szabelkami w kokpicie pilotów wymacując, to teraz wsiedli do samolotu o nazwie Polska.

    1. I dlatego jestem za tym, aby wrócił system pałowania buractwa, tak jak kiedyś lało się po mordzie, fryzjerów, kelnerów, portierów i to było bardzo pozytywne, bo bydła niecywilizowanego nie da się argumentami naprostować, tylko przemocą, aby wieprze ze wsi nie wylewali jadu z chorych ryjów. To było dobre bo chamowało chama w drgawkach konwulsyjnych nienawiści i to trzeba przywrócić, bo bydła nie udało się cywilzować, i szpicrutą przez ryja tak jak mojego dziadka, mego papcia i mnie bili gdy jeszcze w czworakach kwiczałem.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…