Protesty przeciwko niskim płacom w brytyjskiej sieci hipermarketów nabierają wymiaru międzynarodowego. Polscy związkowcy mają dobry przykład bojowego działania – ich węgierscy koledzy przeprowadzili właśnie spektakularny strajk.

Zamknięte sklepy, bezsilne apele kierownictwa – tak minął weekend na Węgrzech, gdzie protestowali pracownicy Tesco. Strajk przeprowadzony w piątek 8 września i sobotę 9 września, spowodował taki ubytek kadry, że kierownictwo było zmuszone zamknięć niektóre hipermarkety i część mniejszych placówek. Pozostałe sklepy były sparaliżowane ogromnymi kolejkami. Nieczynna była m.in. flagowa placówka w miejscowości Hatvan na wschód od Budapesztu.

Strajk został przeprowadzony w formie błyskawicznego uderzenia. Decyzja została podjęta 4 września, a już cztery dni później zdecydowana większość personelu nie stawiła się w pracy. Zgodne z zapowiedzią Zoltána Karsaia, przewodniczącego Związku Zawodowego Pracowników Handlu (KASZ) strajk miał formę całkowitego odstąpienia od pracy, rozpoczął się w piątek o godz. 16:00 i trwał do północy, a następnie był kontynuowany w sobotę od godz. 10.00 do końca dnia.

O co walczą związkowcy? Główny postulat to 25-procentowa podwyżka wynagrodzeń oraz zwiększenie zatrudnienia w sklepach o 15 proc. Załoga od wielu miesięcy sygnalizuje przepracowanie, jednak kierownictwo nie reagowało na takie zgłoszenia. Stąd też decyzja o podjęciu radykalnych kroków.

Zarząd węgierskiego Tesco zaapelował o zakończenie protestów i powrót do rozmów. Przedstawiciele władz spółki w telewizyjnych wypowiedziach przedstawiali związkowców jako nieodpowiedzialnych roszczeniowców.

Strajk rozważają także związkowcy z polskiego Tesco. „To ostateczność, ale coraz bliższa” – mówią członkowie „Sierpnia 80”,  którzy zdają sobie sprawę, że wykorzystali już praktycznie wszystkie inne środki nacisku na zarząd spółki. Wciąż jednak tli się nadzieja, że kierownictwo wykaże zrozumienie dla położenia pracowników, którzy zarabiają obecnie najmniej ze wszystkich zatrudnionych w sektorze handlowym w Polsce. Dla porównania – Biedronka oferuje nowym pracownikom 2400 zł brutto, a kasjerzy z co najmniej trzyletnim stażem otrzymują dodatkowe 300 zł. Lidl daje na początek aż 2800 zł brutto, a pracownicy zatrudnieni przez co najmniej 2 lata mogą inkasować nawet 3200 zł brutto. Wynagrodzenia w Tesco plasują się poniżej tych stawek. Osoba z rocznym stażem na pełnym etacie zarabia tylko 2345 zł brutto.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ławrow: Zachód pod przywództwem USA jest bliski wywołania wojny nuklearnej

Trzy zachodnie potęgi nuklearne są głównymi sponsorami władz w Kijowie i głównymi organiza…