Po kolejnych zamieszaniach ze zmniejszeniem produkcji szczepionek przez Pfizera, zakłóceniach w dostawach i niezdecydowaniu UE w prowadzeniu szczepień, zaczyna pękać europejska solidarność.
Pierwsze wyłamały się z niej Węgry. Po grudniowych zapowiedziach, że ten kraj gotowy jest do zatwierdzenia u siebie rosyjskiej szczepionki, wczoraj stało się to faktem.
Podczas wspólnej konferencji w Moskwie ministra zdrowia Rosji Michaiła Muraszki i jego węgierskiego kolegi, ministra spraw zagranicznych Węgier, Pétera Szijjártó, który przebywał w Moskwie z oficjalną wizytą poświęcona właśnie temu problemowi, obaj ministrowie nie kryli zadowolenia z podpisanego ostatecznie porozumienia. „Strony omówiły problemy realizacji porozumienia (…) zawartego 27 listopada 2020 w Budapeszcie. Głównym [problemem] była współpraca w sferze ochrony zdrowia a szczególnie sprawa dostaw rosyjskiej szczepionki „Sputnik V” na Węgry”, czytamy w komunikacie rosyjskiego Ministerstwa Zdrowia.
Węgierski minister spraw zagranicznych podkreślił, że była to dla niego sprawia priorytetowa i że szczepionka z Rosji uratuje życie wielu Węgrów.
„Sputnik V” będzie dostarczany na Węgry w trzech etapach.
Węgierska decyzja wykracza poza zwykłe bilateralne porozumienie. Oznacza to bowiem wprowadzenie szczepionki z Rosji na rynek europejski, do którego dostępu strzegła do tej pory zazdrośnie grupa amerykańskich koncernów farmaceutycznych, chroniąc swe gigantyczne zyski. UE będzie musiała się odnieść w jakikolwiek sposób do pojawienia się na terenie jednego z państw członkowskich legalnej szczepionki z Rosji, z której akceptacją do tej pory się nie spieszyła. W przypadku dopuszczenia Sputnika V do użycia na terenie Unii, zachodnie koncerny będą musiały się posunąć.
W Parlamencie Europejskim jedynie lewica konsekwentnie występuje, by szczepionki były dostępne powszechnie, by były bezpłatne i by nie obejmowały ich prawa patentowe czy własności intelektualnej – w końcu powstały dzięki wsparciu, jakie prywatne firmy farmaceutyczne otrzymały ze środków publicznych. Portal Strajk pisał o tym tutaj. Na razie jednak myślenie, by zarabiać na ludzkim nieszczęściu ma w parlamencie Unii przewagę.