Site icon Portal informacyjny STRAJK

Werter w czasach popkultury

Hanna Lis udzieliła magazynowi „Viva” obszernego wywiadu, który szybko stał się hitem w sieci. Prezenterka, którą jakiś czas temu „dobra zmiana” wymiotła z TVP, skarży się mediom, że znacznie pogorszył się jej standard życia. Jednocześnie zamieszcza kolorowe zdjęcia z wakacji na greckiej wyspie. Internauci zaraz wyciągnęli na światło dzienne inne zdjęcia – z afrykańskiego safari, które Tomasz Lis umieszczał na portalu społecznościowym w tym samym czasie, w którym jego żona żaliła się, że musi oszczędzać, by utrzymać dzieci i wspomóc chorą matkę.

Skargi celebrytów to od pewnego czasu powszechny trend w prasie kolorowej. Zaczęło się od Michała Figurskiego, który po wyrzuceniu z radia ubolewał nad tym, że rzadziej będzie jadał sushi na mieście. Potem była sprawa Marii Peszek „cierpiącej w Bangkoku”. I jeszcze kilka innych. Czy depresja, przemoc domowa, choroby, wypadki czy bezrobocie omijają znanych i zamożnych, a dotykają tylko tych z trójką dzieci i wynagrodzeniem minimalnym? Oczywiście, że nie. Nie ma ludzi bez problemów i bez dylematów, całkowicie szczęśliwych, mających tylko przednią stronę i w ogóle żadnej tylnej. Ale faktem jest, że znani i zamożni taki obraz siebie w mediach chętnie budują. Faktem jest również, że z zapleczem finansowym, znajomościami i pewną poduszką bezpieczeństwa w obliczu nieszczęścia mają większą szansę poradzić sobie w starciu z tak zwanym systemem. Dlatego bardzo naiwnym z ich strony wydaje się szukanie współczucia w społeczeństwie, w którym prywatna wizyta u lekarza jest tak wielkim wydatkiem, że domowy budżet będzie ją odczuwał jeszcze przez długie miesiące. Polaków nie stać na dalekie podróże. Wielu z nich od lat nie było na urlopie. Sesję zdjęciową w egzotycznym zakątku świata, okraszoną skargami na swój los, będą odbierać jako niewdzięczność, sodówę i wydumane problemy. Nikogo to chyba nie dziwi.

Pewne rzeczy warto odróżnić. Odległe od cierpienia na greckiej wyspie czy w stolicy Tajlandii wydają mi się wyznania Justyny Kowalczyk oraz Katarzyny Figury sprzed kilku lat. Warto zachować zdrowy rozsądek – depresja czy przemoc domowa to problemy, które mogą dotknąć absolutnie wszystkich i warto o tym pamiętać. Życie każdego nauczy pokory. Wielu fanów Robina Williamsa za oceanem, a Justyny Kowalczyk nad Wisłą, było zaskoczonych, że „będąc na szczycie”, można walczyć z depresją. Można. Również uderzona przez męża kobieta, jeśli jest znaną aktorką, doznaje takich samych uczuć, jak bezrobotna mieszkanka warszawskiej Pragi: jest upokorzona i bezradna. Warto mówić również o tym, że agresja, nałogi, różnego rodzaju patologie – nie są „domeną prostaczków”. Kluczowe są jednak proporcje. Widzowie seriali, czy czytelnicy kolorowych gazet chętnie empatyzują ze znanymi osobami – o ile te nie próbują się ich kosztem wywyższać, kreować na istoty żywiące się wyłącznie kawiorem.

To naturalne, że każdy swoje własne nieszczęścia gotów jest uznać za najbardziej dojmujące. Ale zamiast potem dziwić się nieprzychylnej reakcji, może warto zastanowić się, jaki obraz siebie celebryci sprzedają światu. Może czasem warto pożalić się przyjaciołom niż szerokiej publiczności. Zauważmy, że wiele znanych osób swoje nazwisko, znaną twarz i kontakty potrafi przekuć w pomaganie. Nie każdy oczywiście musi zostać drugą Anną Dymną czy Ewą Błaszczyk – czasem warto po prostu przypomnieć sobie, że milczenie bywa złotem.

Exit mobile version