W czwartkowym wydaniu programu pojawiła się informacja o potwierdzeniu autentyczności dokumentów świadczących o współpracy Lecha Wałęsy z SB. Prowadzący Krzysztof Ziemiec powiedział, że dokonał go biegły grafolog. Wkrótce jednak okazało się, że żadne badanie nie miało jeszcze miejsca. Dziennikarz przeprosił.
Zdanie wypowiedziane przez prowadzącego wieczorne wydanie „Wiadomości” brzmiało jak wyrok. – Nie wiadomo jeszcze, kiedy IPN ujawni wszystkie znalezione dokumenty, bo na razie bada je prokurator. Wiadomo, że materiały są autentyczne, co potwierdził grafolog – powiedział Krzysztof Ziemiec.
Informacja okazała się jednak niezgodna z prawdą. Według prezesa Instytutu Pamięci Narodowej Łukasza Kamińskiego, teczka znaleziona w domu generała Czesława Kiszczaka nie została jeszcze przekazana do odpowiedniej ekspertyzy, a więc na potwierdzenie trzeba będzie jeszcze poczekać. Wypowiedź Ziemca, sugerująca, że Lech Wałęsa był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa była zatem bezpodstawnym oskarżeniem. Dziennikarz wydał w tej sprawie oświadczenie. – Chcę przeprosić za popełniony błąd. Czuję się niezmiernie skonfundowany nierzetelnością przekazanej przeze mnie informacji i użytym przeze mnie stwierdzeniu o pracy grafologów, którzy mieli zbadać materiały przekazane przez żonę generała Kiszczaka. Oświadczam, że moje i tylko moje, tzn napisane przeze mnie sformułowanie było NADINTERPRETACJĄ – napisał Ziemiec.
Tymczasem Lech Wałęsa utrzymuje, że żadna współpraca nie miała miejsca. „Nie zostałem złamany w grudniu 1970 roku, nie współpracowałem z SB, nigdy nie brałem pieniędzy, żadnego ustnego, ani na piśmie nie złożyłem donosu” – oświadczył na swoim blogu na portalu wykop.pl. W kolejnych zdaniach były prezydent wypowiada się o sprawie jednak dość enigmatycznie. „Popełniłem błąd, ale nie taki, dałem słowo, że go nie ujawnię, na pewno nie teraz jeszcze nie teraz. Chyba, że ujawnią go inni. Jeszcze żyje człowiek – sprawca, który powinien ujawnić prawdę i na to liczę. Miałem miękkie serce” – tłumaczy Wałęsa.
O znalezieniu teczki TW „Bolka” poinformował w czwartek prezes IPN. Dokumenty, w których posiadaniu był zmarły niedawno Kiszczak zawierają podobno zobowiązanie do współpracy, donosy sporządzone przez ikonę „Solidarności” oraz pokwitowania odbioru gratyfikacji.
[crp]