Marcin Romanowski ma 43 lata. Jest podsekretarzem stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości od 2019 roku. W latach 2016-2019 pełnił funkcję dyrektora Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości, będąc również pełnomocnikiem ministra sprawiedliwości ds. informatyzacji i cyber-bezpieczeństwa oraz ds. Funduszu Sprawiedliwości. Jest przewodniczącym Rady Krajowej Szkoły Administracji Publicznej. Do tego zaś należy – co podano w tygodniku „Do Rzeczy” – do pół-tajnej, cieszącej się w krajach demokratycznych złą sławą  organizacji kościelnej, Opus Dei (Dzieła Bożego).

Mamy zatem wiceministra, który jest zarazem członkiem organizacji „zasłużonej” współpracą z autorytarnymi reżimami w Hiszpanii, Portugalii i Ameryce Łacińskiej. Taki człowiek, z definicji ultra konserwatywny katolik, z pozycji eksperta przemawiał i pouczał w sprawach nietolerancji, ksenofobii i fizycznych ataków, jakich coraz więcej spotyka się w naszym kraju wobec osób o odmiennej orientacji seksualnej. „Opus Dei nigdy nie wpływało, nie wpływa i nie będzie wpływać na zawodowe czy polityczne decyzje swoich członków. Co więcej, zasady Dzieła wprost tego zabraniają. Dostrzegam za to globalną ideologiczną ofensywę środowisk LGBT+, które nie cofają się przed niczym, by narzucać innym swój punkt widzenia” – powiedział Romanowski, który jest tzw. numerariuszem Dzieła.

Po raz pierwszy wysokiej rangi urzędnik państwowy przyznał się do przynależności do tej organizacji. I to jest w tej rozmowie ważne, a nie stosunek do ludzi LGBT+, w której to sprawie padają dość typowe manipulacje.

Opus Dei to prałatura personalna w Kościele katolickim powstała w Madrycie 2.10.1928 z inicjatywy Josemarii Escrivy de Balaguera, stronnika faszyzmu i ortodoksyjnie konserwatywnej myśli w Kościele. Aktualnie obecna jest w kilkudziesięciu krajach na świecie, należy do niej ponad 100 tys. członków, w Polsce około tysiąca. Celem Opus Dei od początku jest realizacja „ewangelizacyjnej misji oraz rozpowszechnianie świadomości powszechnego powołania do świętości i uświęcającej wartości codziennej pracy, tj. dobrego wypełniania obowiązków zawodowych i rodzinnych”. Członkowie dzielą się na trzy kategorie: przyłączonych, super-numerariuszy i numerariuszy. Numerariusze – ok. 20 proc. stanu osobowego Dzieła – to esencja ruchu: żyją w celibacie, w oddzielnych ośrodkach, finanse w całości przekazując na rzecz organizacji. Noszą na udzie kolczatki (tzw. cilice) powodujące przez zadawany ból cierpienie, praktykuja też inne umartwienia. Specjalny status mają tzw. numerarie pomocnicze, czyli kobiety spełniające w ośrodkach obowiązki takie jak sprzątanie, gotowanie. Jest to podtrzymywanie tradycyjnego, hiperkonserwatywnego podziału według płci: kobieta ma służyć mężczyźnie. Widać tu jasne podobieństwa z ortodoksyjnymi denominacjami judaizmu czy purytanami islamskimi.

Misję swą Dzieło przedstawia jako chrześcijańskie kształtowanie jego członków, jak również innych osób, które z członkiem dzieła obcują. Zasadniczym celem działalności Opus Dei jest rozszerzanie wśród świeckich wiedzy teologicznej i ascetycznej. Ma się ono odbywać nie tylko na różnego rodzaju dobrowolnych spotkaniach formacyjnych, prowadzonych przez księży i świeckich członków Dzieła, ale także poprzez pracę zawodową. To jest forma tzw. inkulturacji – czyli propagandy doktryny Kościoła, a de facto: Opus Dei – w środowiska obcych katolickiej doktrynie społecznej. To jest forma misji mającej na celu katolicyzację życia społecznego.

Jak rozumieć apostolstwo w przypadku stanowiska i zakresu obowiązków wiceministra? Człowiek myślący logicznie niestety szybko wyciągnie odpowiednie wnioski. Nie będą one napawać optymizmem, jeśli chodzi o kondycję polskiego, podobno świeckiego państwa.

Kolejnym kanonem stanowiącym jeden z podstawowych filarów organizacji jest podporządkowanie  duchownym przewodnikom (świeckim bądź księżom, a takiego ma każdy członek Opus Dei). „Posłuszeństwo w pracy apostolskiej to droga jedyna, gdy chodzi o Dzieło Boże, duch musi albo słuchać, albo odejść” pisał na ten temat z nominacji Jana Pawła II święty Kościoła, Josemaria Escriva de Ballaguer. To powrót do tradycjonalistycznego spojrzenia na Kościół, na społeczeństwo, na każdą zbiorowość. Ludzie pozostają w takiej wizji silnie zhierarchizowani i przez to podlegli owym przewodnikom, a iluminacji i predestynacji doświadczają jedynie wybrani, stojący na czele tej pionowej struktury. To jest zaprzeczenie całości dorobku nowoczesnej kultury i cywilizacji, deprecjacja osoby ludzkiej jako kreatywnego podmiotu doczesnej egzystencji i jej wolnej woli.

Wypada postawić pytanie, czy w swych państwowych i służbowych prerogatywach, decyzjach – także personalnych – wiceminister będzie się kierował wyłącznie zasadami merytorycznymi i jurydycznymi (jak w neutralnym światopoglądowo państwie prawa winien kierować się każdy urzędnik) i jak to się ma do postawionych wymagań przez organizację?

W przeszłości, w Wielkiej Brytanii, członkini rządu laburzystów, szefowa resortu ds. społeczności i samorządów lokalnych oraz pełniąca funkcję ministra ds. kobiet i równouprawnienia Ruth Kelly, kiedy w 2008 r. ujawniono jej członkostwo w Opus Dei, pod naporem pytań medialnych i wątpliwości ustąpiła ze wszystkich stanowisk rządowych. Sprawą podstawową były właśnie bezstronność decyzji członka tak hermetycznej i zhierarchizowanej struktury jak Opus Dei przy podejmowaniu ważnych decyzji państwowych, administracyjnych i personalnych.

Poglądy ekonomiczno-polityczno-społeczne większości liderów, a tym samym i członków Opus Dei, to koktajl neoliberalizmu w ekonomii, skrajnego konserwatyzmu i integryzmu w polityce i religii oraz paternalizmu i zachowawczości w sprawach społecznych. Klauzury męskie i żeńskie są w ośrodkach ściśle rozdzielone. Podobny charakter stosunków damsko-męskich ma życie osobiste super-numerariuszy. Seks traktowany jest jedynie jako prokreacja, zbliżenia mają mieć charakter beznamiętny, czysto formalny i jedynie w okresach płodności, cotygodniowe spowiedzi służą kontroli tych zaleceń (spowiedź odbywa się jedynie u kapłanów związanych z Dziełem). To organizacja przypominająca więc wzór orwellowski, starająca się o kontrolę wszystkie poczynania swych członków w najdrobniejszych szczegółach i w jak najszerszym wymiarze. Tym samym wzrasta możliwość manipulacji, dyspozycyjność oraz bezrefleksyjne poddanie się realizacji zadanych celów i przedsięwzięć.

Jak te praktyki mają się do państwowej, urzędniczej pozycji dra Romanowskiego? Czy jest on lojalny wobec Polski czy wobec Opus Dei ?

Dzieło Boże pragnie przywrócić to, co było kiedyś (jak wszyscy tradycjonaliści), kiedy świat wydawał się prosty, poukładany i prawowierny. Czy dr Romanowski też jest częścią tej linii, nie bacząc, iż polskie państwo to nie tylko ortodoksyjni katolicy, nie tylko nawet katolicy, ale ludzie różnych wyznań, o niewierzących, ateistach i agnostykach, antyklerykałach nie wspominając? Oni ową misją i apostolstwem członka rządu RP, na bardzo istotnym stanowisku z punktu widzenia praworządności i bezstronności jurysprudencji mogą się czuć szczególnie wykluczonymi i stygmatyzowanymi. Wszak chcąc być lojalnym wobec organizacji, musi Romanowski jednocześnie działać przeciwko demokracji, wolności i obywatelskim swobodom.

Po 1989 roku polska administracja i służby państwowe różnych szczebli przeżyły liczne czystki tłumaczone usuwaniem ludzi dawnego systemu mogących mieć powiązania agenturalne, towarzyskie, ideologiczno-doktrynalne z Moskwą i Kremlem (najogólniej mówiąc). Czy w przypadku aktualnego wiceministra sprawiedliwości, przynależność do Opus Dei nie zasługuje na minimum uważne zainteresowanie?

 

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Nie pierwszy i nie ostatni powiązany z OD, chociaż do tej pory takie koneksje były raczej domeną PO, a nie „rydzykowego” betonu PiS i koalicyjnych kanap. Nie zapowiada się też na zmianę tego stanu rzeczy, skoro opozycja również nie jest wolna od podobnych przypadków.

  2. cóż… przydałby się dziś ktoś w polskim rządzie będący w dobrych stosunkach z Kremlem… byłoby to o wiele tańsze rozwiązanie, niż kupowanie żołnierzy i sprzętu za Atlantykiem

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…