Site icon Portal informacyjny STRAJK

Wielka Brytania: po pandemii będzie fala zgonów na inne choroby? Efekty niedofinansowania służby zdrowia

Dosłownie śmiertelne skutki będzie mieć dla Brytyjczyków kilka dekad „oszczędzania” na państwowej służbie zdrowia. Nadwyrężony polityką cięcia wydatków publicznych system z trudnością daje sobie radę w czasie pandemii koronawirusa, a już niedługo czeka go kolejne wyzwanie.

Brytyjscy eksperci już przewidują drugą i trzecią falę zgonów – pisze The Telegraph. Tym razem jednak nie chodzi im o Covid-19, ale o pacjentów, którzy w normalnych warunkach przeszliby zabiegi lub pozostawali pod stałą opieką. Podczas pandemii jednak ich procedury medyczne są odwoływane, a lekarze nie przyjmują. Niektórzy również zwyczajnie boją się trafić do placówki medycznej, gdy stale słyszą w mediach, że szpitalom brakuje nawet środków odkażających i strojów ochronnych dla personelu.

Jeszcze przed epidemią brytyjska służba zdrowia była tak długo podporządkowywana zasadzie „efektywności”, że praktycznie nie miała rezerwowych zasobów na wypadek nagłej fali zachorowań. Gdy ta fala nadeszła, zapaści podobnej do tej, jaka nastąpiła w północnych Włoszech uniknięto kosztem masowego odwoływania planowych wizyt, badań kontrolnych, zabiegów i innych procedur. Rzucono zatem dodatkowe siły na walkę z koronawirusem – a w tym samym czasie wzrosło ryzyko zgonu dla cierpiących na raka, cukrzycę, choroby serca i układu krążenia i inne schorzenia przewlekłe.

Według statystyków medycznych z Edge Health takich przedwczesnych zgonów już było ok. dziesięciu tysięcy, a będzie ich tylko więcej. Spóźniona diagnoza dla pacjentów z rakiem czy chorobami serca radykalnie obniża wszak szanse na przeżycie. Brytyjskie szpitale już odwołały 2,1 mln zaplanowanych zabiegów. Od 15 kwietnia zawieszono wszystkie operacje, które nie są absolutnie niezbędne dla ratowania życia. Ponadto jeszcze na przełomie marca i kwietnia szpitale ekspresowo wypisywały pacjentów, byle zwolniły się łóżka dla zakażonych koronawirusem.

Brytyjskie ministerstwo zdrowia rozważa różne możliwości dalszego działania w coraz bardziej dramatycznej sytuacji. Najgorszym wyjściem dla pacjentów byłoby wprowadzenie racjonowania dostępu do opieki zdrowotnej. Innym byłoby czasowe przejęcie przestrzeni i zasobów prywatnych placówek medycznych, by wykorzystać je tak do walki z pandemią, jak i do wykonywania planowych zabiegów. Tu jednak może wyniknąć kolejna trudność wynikająca z wieloletnich oszczędności na służbie zdrowia. O ile dodatkowe sale zabiegowe byłyby tą drogą do pozyskania, to z personelem będzie gorzej – część pracowników placówek prywatnych to lekarze i pielęgniarki zatrudnieni również w służbie publicznej, dorabiający w ten sposób do pensji.

Ratowanie publicznej służby zdrowia będzie podstawowym wyzwaniem, przed jakim stanie premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson po powrocie do kierowania pracami gabinetu. Wyleczony z koronawirusa polityk ma wrócić do zwykłej aktywności w poniedziałek; ciągle są ludzie, którzy pokładają w nim nadzieje na lepszą przyszłość. 34 proc. Brytyjczyków ma do niego zaufanie. 47 proc. ocenia jego dotychczasową działalność negatywnie.

Exit mobile version