Boris Johnson jest pierwszym znaczącym politykiem zachodnim, który poddał myśl, że talibowie mogą być stroną rozmów i i negocjacji, bo są inni niż 20 lat temu.
Od dawna wiadomo, że Wielka Brytania nie ma stałych przyjaciół, ma tylko stałe interesy. To samo dotyczy wrogów. I oto mamy pierwsza jaskółkę tego myślenia w stosunku do Afganistanu.
Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson oświadczył, że przez 20 ostatnich lat ruch talibów zmienił się i teraz zasadniczo różni się od tego, jakim był na początku lat 90, kiedy powstawał.
Premier Wielkiej Brytanii, cytowany przez „The Times”, podkreślił, że Londyn razem ze swoimi sojusznikami powinien współpracować z umiarkowana częścią talibów, by przeszkodzić radykałom zdobyć dominującą pozycję w nowym rządzie afgańskim.
To oznacza, że Wielka Brytania nieco tonuje swą dotychczasową retorykę wobec nowych władz w Afganistanie, w porównaniu z tą, którą posługiwał się przez ostatnie lata. Jednocześnie zaapelował do talibów, by zrobili wszystko, co możliwe, by dotrzymać słowa i nie dopuścić do powrotu terroryzmu do Afganistanu. Jednocześnie zwrócił uwagę, że jak na razie, nie ma sygnałów o powrocie ugrupowań terrorystycznych do tego kraju.
Johnson oczywiście próbował usprawiedliwić krwawą obecność brytyjskich wojsk w tym kraju. Przypomniał, że powodem wtargnięcia na terytorium Afganistanu był atak z 11 września 2001 roku. Przywoływał podczas wystąpienia w parlamencie „osiągnięcia” brytyjskiej interwencji.
„Jeśli kogoś bierze chętka, by powiedzieć, że nic nie osiągnęliśmy w tym kraju przez 20 lat, to powiedzcie im, że nasze siły wojskowe i siły naszych sojuszników pozwoliły 2,6 miliona dziewczynek pójść do szkoły. Powiedzcie im, że tej kraj był chroniony przed Al Kaidą przez cały ten czas. I powiedzcie im, że tylko my zorganizowaliśmy największy most humanitarny w historii najnowszej”, mówił Johnson. Premier Wielkiej Brytanii nie wspomniał oczywiście o setkach tysięcy ofiar wśród cywilnych mieszkańców Afganistanu, którzy stracili życie podczas agresji NATO.
Jednak faktem jest, że Zachód próbuje zmieniać swą retorykę pod adresem talibów. To będzie kłopot dla lokajskich wobec USA i Wielkiej Brytanii polskich mediów. Nagle będą musieli udać, że to, co pisali do tej pory pod adresem talibów, to była jakaś pomyłka i nieśmieszny żart.