Wczoraj, na konferencji prasowej prezes Jarosław Kaczyński wraz z ministrem Mariuszem Błaszczakiem zaprezentował ambitne plany powiększenia i modernizacji polskiej armii. Ustawa o obronie ojczyzny ma być zachętą do wstąpienia w szeregi wojska.
O planach przygotowania nowej ustawy o obronie ojczyzny Jarosław Kaczyński mówił już we wrześniu. Wczoraj wraz z Ministrem Obrony Narodowej Mariuszem Błaszczakiem ogłosił, że ustawa jest gotowa – mimo, że nie można jej póki co przeczytać, a obydwaj panowie odpowiedzieli zaledwie na kilka pytań dziennikarzy. Prezes zaprzecza, jakoby mała i dobrze uzbrojona armia była kluczem do bezpieczeństwa narodowego – w obliczu czyhających na nas niebezpieczeństw, potrzeba nie tylko dobrze uzbrojonej, ale i ogromnej. I nawet znalazły się na to pieniądze: prócz jak zawsze hojnego dla wojska Budżetu Państwa, panowie planują sięgnąć do kasy NBP oraz obligacji BGK.
Chcesz pokoju, szykuj się na wojnę
„Chcesz pokoju, buduj silne siły zbrojne” sparafrazował wczoraj prezes Kaczyński znana maksymę. A powodów do zbrojenia się jest całe mnóstwo: prowokacje ze strony uzbrojonej po zęby Rosji, prowadzona na granicy wolna hybrydowa z Białorusią i „święty obowiązek” pomocy NATO, którego w końcu jesteśmy przedmurzem. Dodatkowo prezes wskazał nieaktualność reliktu jakim jest ustawa z 1967 roku. Aby wprowadzić nową ustawę o obronie ojczyzny w życie, trzeba będzie znieść 14 innych. Jarosław Kaczyński zachowuje jednak optymizm i uważa, że co prawda nie da rady zrobić wszystkiego z dnia na dzień, ale „będzie to proces stosunkowo krótkotrwały”. Dodaje spostrzegawczo, że „oczywiście broni nie kupuje się tak jak samochodu, w sklepie”. Planowi stanowczo nie można odmówić amibcji – jego celem jest minimum 250 tysięcy żołnierzy zawodowych i 50 tysięcy żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej – pomacierewiczowej pamiątki, którą minister Błaszczak jednak bardzo sobie chwali.
Za mundurem…
Głównym filarem ustawy prezesa Kaczyńskiego i ministra Błaszczaka ma być maksymalne zachęcenie młodych do odbycia służby wojskowej – nie będzie ona obowiązkowa, ale dobrowolna. Ta dobrowolność wiązać się będzie z szeregiem przywilejów dla tych, którzy zdecydują się do wojska wstąpić i jeszcze większym dla tych, którzy postanowią w nim zostać. Zarówno szeregowi jak i osoby, które odbyły jedenastomiesięczne szkolenie specjalistyczne mają otrzymywać 4400 zł brutto.
Na tym benefity dla kandydatów na żołnierzy się kończą: ustawa przewiduje między innymi stypendia dla studentów cywilnych uczelni wojskowych i dla tych, którzy po jej skończeniu zechcą zostać oficerami; podwyższenie uposażeń podchorążych (którzy włączeni zostaną do wyższej służby wojskowej) czy świadczenia motywacyjne – 1500 dla tych, którzy zadecydują o pozostaniu na służbie po 25 latach i 2500 – po 28 latach. Możliwe będzie również wypłacenie odprawy mieszkaniowej z najbardziej korzystnego okresu służby.
Z kolei studenci wojskowych uczelni już od pierwszego roku będą uważani za żołnierzy zawodowych, co wiązać się będzie ze zwiększeniem uposażenia. Na zostanie wojskowym będą mieli również szansę osoby, które do tej pory odpadłyby w testach sprawnościowych, zdrowotnych czy psychologicznych – minister Błaszczak zapowiada nowe zasady rekrutacji i poluzowanie rygorystycznych wymogów na testach wstępnych.
Słowem – Jarosław Kaczyński zamierza uchylić nieba wojskowym, którym na tle pracowników budżetówki dotychczas żyło się naprawdę komfortowo. Ciekawe, co musieli by zrobić protestujący medycy, aby ich obecność była uważana za tak kluczową, jak obecność członków armii. Wniosek jest zatem jeden – polskiemu rządowi bardziej niż COVID straszni są uchodźcy na granicy polsko-białoruskiej.