4,5 tys. osób zatrudnionych w stoczni chorwackiej grupy Uljanik w Puli i Rijece rozpoczęło w środę bezterminową odmowę pracy. Pracownicy powiedzieli „dość”, bo od kilku tygodni bezowocnie oczekują na wypłaty zaległych wynagrodzeń. Przedsiębiorstwo jest w stanie finansowej zapaści. Jedyną możliwością ratunku jest pomoc ze strony rządu.
– Czas minął już dawno, pieniądze miały sie znaleźć na naszych kontach najpóźniej 15 sierpnia. Obietnice okazały się pustymi słowami. My już tym ludziom nie ufamy. My wiemy, że jedyną możliwością zwrócenia uwagi na naszą dramatyczną sytuacje jest przerwanie pracy – powiedział jeden Dragojlub Turina, jeden ze związkowcych przywódców z Uljanik.
Solidarity with all workers on strike at the Uljanik shipyard in Pula, Croatia, today!
U solidarnosti sa svim Uljanikovcima i kooperantima u strajku danas! pic.twitter.com/8BGvo3UZAi— Dr Andy Hodges (@dr_andyhodges) 22 sierpnia 2018
Strajk w chrowackiej portach jest jednym z tych niewielu, o których niemal wszystkie lokalne media piszą, że odopowiedzialność za niego ponosi kierownictwo firmy. Zarówno pracownicy, jak i opinia publiczna uważa, że pierwszym, co powinno się stać jest dymisja obecnego zarządu – tego samego, który nie był w stanie wygospododarować środków na wypłatę zaległości do 15 sierpnia, kiedy to upłynął ostateczny termin, wyznaczony wcześniej w rozmowach z przedstawicielami załogi i rządu.
Pracownicy walczą nie tylko o swoje pieniądze, ale również o uratowanie całego przemysłu armatorskiego, który obecnie znajduje się w głębokiem zapaści. Jednym z postulatów jest aktywne włączenie się do akcji ministerstwa gospodarki, które miałoby zapewnić pakiety pomocowe, za pomocą których miałaby zostać przywrócona finansowa równowaga.
Grupa Uljanik – należąca w połowie do swych pracowników, a w połowie do inwestorów – od lat boryka się z problemami finansowymi, obecnie spekuluje się na temat jej upadłości. Kłopoty grupy zwiększyło przejęcie w 2013 roku zadłużonej stoczni „3. Maj” w Rijece. Pieniędzy brakuje nie tylko na płace, ale również na zakupy materiałów dla zrealizowania istniejących zamówień.
Neoliberane recepty, jakie zostały narzucone Zagrzebiowi przed wstąpieniem do Unii Europejskiej spowodowały, że w 2003 roku Chorwacja musiała sprywatyzować swe stocznie,. Teraz jej rząd zostanie zapewnie postawiony w sytuacji bez wyjścia. Brak wsparcia dla upadającego sektora, będzie równoznaczny z likwidacją kilkunastu tysięcy miejsc pracy. Władza musi jednak znaleźć sposób na ominiecie zakazu nielegalnej pomocy publicznej, jeden z głównych zasad unijnego rynku.
Jeszcze w styczniu rząd udzielił swych gwarancji na kredyt dla Uljanika w kwocie 96 mln euro. Wśród dokumentów, wysłanych w lipcu do Komisji Europejskiej wraz z wnioskiem o zgodę na pomoc państwową, znajdował się plan finansowej sanacji stoczni w Puli, przewidujący wprowadzenie do niej inwestora strategicznego. Odpowiedź Brukseli oczekiwana jest we wrześniu.